23.06.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Nie wiemy ile nas jest i jak zwykle
jedziemy z dworca Zachodniego.(...) po drodze Mały Cichy opowiadał
kawały, a bracia Rebejko >>kotłowali się<< z Weroniką..."
Po przyjeździe "na miejscu rozstawiono namioty. Zgodnie z instrukcjami
Druha Pytlaka: >>Rozstawcie 3 duże dychy, równolegle do drogi,
prostopadle do drogi, nie impregnowane, ale nie do za impregnowania<<
i tak oto stanęły podwaliny późniejszej kolonijki zuchowej."
24.06.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Kopiemy doły"
25.06.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Budujemy latryny w trzech podzespołach:
Spider, Olek & Olek; Rafał, Krzyś, Arus, Jasio; Agata Gosia
Jula"
26.06.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Stawiamy Kuchnię i kończymy kolonijkę
zuchową".
27.06.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Dzisiaj dojechali pozostali uczestnicy
obozu. (...) nieliczni szczęśliwcy pytolotem koloru pomarańczowego.
Z busem był pewien problem, lecz ostatecznie po ciągłym trzymaniu
lusterka, naprawieniu migacza, wymianie tylnego ogumienia i zatankowaniu,
udało się dzielnej grupie dojechać do obozowiska [przez pewien czas
nie działały hamulce, ale to nie wymagało naprawy]"
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Przedpołudnie wyjazd
i dojazd do Smerfowa" słońce i potem deszcz.
28.06.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Pada i nic nie możemy zrobić"
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Mycie, porządki
itp." Deszcz ja wyjechałem wieczorem na ślub Kasi Grzejszczyk.
Ślub odbył się 29.06. w Warszawie na Jelonkach. Dumnie choć nie
wyspany reprezentowałem harcerską brać. Poza mną imprezę zaszczyciła
Ania Matysiak i Joasia Pawłowska, która przybyła specjalnie z Londynu.
A sam Ślub był piękny.
29.06.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Ha mamy żerdki i możemy pracować...
co nie zmienia faktu, że i tak cały dzień się obijamy i dopiero
po zwróceniu uwagi przez dh Jarka wzięliśmy się do roboty..."
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "obrzędowe rozpoczęcie
kolonii zuchowej". Słońce na przemian z deszczem. Druh Jarek
ścigał nas przez pół kolonijki o totemy przed namiotami. Chłopcy
woleli robić sobie deskorolki z desek i kawałków żerdzi niż totemy.
Tu warto rzec może parę słów o kadrze kolonijki. Kadrę miałem dobrą,
najlepszy był Krzyś, choć miał wadę, nie poderwał, sobie żadnej
kobiety i hormony go rozpierały, po prostu chodzący czysty sex.
Zadowolony jestem z Magdy, choć fakt, że szukałem jej po lesie z
Małgosią Zwierzyńską okryje milczeniem. Wiele się przez to nauczyłem,
a i warto tu podziękować Małgosi za jej wkład w uśmiech Magdy...
Rafał i Ola nie zasłynęli z większych ekscesów, co im poczytuję
za plus. O mnie mówiło się, że chodziłem cały czas wkurzony, ale
to nie prawda, po prostu miałem smutna minę, ale nie byłem zły.
Wyszedłem z założenia, że jak ma się coś złego stać to lepiej być
zawczasu gotowym.
30.06.2002
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Kościół wieczorem
ognisko otwierające zgrupowanie" chmurki i słońce.
01.07.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Wielkie otwarcie obozu (...) Była
gra na której patrole Scytów, Hunów i Gotów miały za zadanie zdobyć
terytoria nieznanych wschodnich kresów. Wygrali Scytowie (...) po
południu rekreacja (...). Krótka prezentacja: Drużyna Brata -- ZOO,
Obrońcy prawa, Wysypisko; Drużyna Cichego -- MZK, Urząd Komunalny
Mikaszówka, Tworki; Drużyna Julki: TPS-a, CH, Zielony Rój."
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Uroczyste otwarcie
obozu i apel całego zgrupowania, zuchy po śniadaniu idą do lasu
na jagody (chłopaki walczą w okopach) wieczorem zuchy gotują na
ognisku kolację" pochmurno i deszcz. Chłopcy cały obóz z kimś
walczyli... W wolnym czasie bawili się w wojnę i majstrowali sobie
z plecaków radiostacje, a z kijków karabiny. Sam zrobiłem im kilka
na wzór. Natomiast dziewczynki ... cóż któregoś dnia na ciszy poobiedniej
obudziły mnie odgłosy czkawki i pijackiego bełkotu. To moje zuchenki
rozpijały Fantę i bawiąc się w alkoholików...
02.07.2002
Jak podaje kronika Druidów: "zawody w podchodach i mycie lub
pranie. W podchodach zwyciężył Skład Olo T. Yasioo / Agata Kicu"
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Gra że smerfy trafiają
do lasu Gumisiów" Odkrywamy, że mycie seryjne nad kanałem jest
szybsze i sprawniejsze..." słońce cały dzień.
Zastosowaliśmy tu metodę dzieci w szereg i zbiorowe oblewanie woda
z misek. W ten sposób była gwarancja, że dzieci były umyte po równo
i średnia brudu spadła w kolonii o 25%.
03.07.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Zaczęła się mafia". Zwiad
"Kulminacyjnym momentem zwiadu było przekroczenie progu GS-a
w Mikaszówce. Po południu Bąbelki." Permanentna mafia to była
jedna z fajniejszych gier, którą wymyślił mój brat Grześ, cały obóz
gra w mafię. Dzień to dzień a noc to noc. Byłem w mafii i dopadli
mnie na sam koniec gry, (choć mafia w sumie wygrała). Po śmierci
ojca chrzestnego (Yasio) to ja wydałem wyrok i jak na co dzień zabijaliśmy
dwie osoby, tak w czasie Kryształowej Nocy na wioskę spadł samolot
i wykosiliśmy 12 osób w tym trzech detektywów. Tego dnia miałem
naprawdę dobry humor, zwłaszcza, że z gry odpadło dwa i pól namiotu
na raz.
Pan Piotr był biskupem. Piciu namawiał tłum, że on jest z mafii
mówiąc, że Biskup zszedł na złą "ścieżkę". Czapa dla Picia
to była kwestia kilku mrugnięć okiem. Wyroki zbierało się po nocy,
wyrywając na pięć po ciszy Bodzia czy Olafa. Męska część Druidów
była w mafii i trochę mi zajęło przekonanie ich, że ja też jestem.
To była całkiem zabawna sytuacja kiedy próbowałem zebrać podpisy
pod wyrokiem ściemniając jak się dało. Potem było łatwiej. Był też
przypadek kiedy jedno dziecko jako detektyw przyszło do mnie w całkowitej
wierze, że jestem inspektorem i niechcący wsypało resztę... Tu warto
podać że policja zabiła Krzysia Golenia i to w zasadzie była jedyna
poważna strata w kadrze kolonijki... (Krzyś był szarym obywatelem
miasta - myślę, że chodziło o jakieś sercowe porachunki czy niezapłacone
długi z kwaterki...)
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Wycieczka do lasu
przez chaszcze i kleszcze.." słońce.
Tego dnia wmówiłem wszystkim dzieciom, że w Kanale Augustowskim
pływa polski gatunek słodkowodnego krokodyla. Dorasta on do 1,5
metra długości i ma szarozielony kolor. Poluje na łabędzie, ale
unika ludzi, bo jest płochliwy... Inny przekręt o podobnym ciężarze
gatunkowym wykonałem już indywidualnie. Na koloni był sobie zuch
Igor. Igor był skejterem, który nawet mundurek nosił do kolan. Mały
Igor był hipochondrykiem i codziennie biegał do piguły po coś na
pryszcze, kleszcze, czkawkę i kaszel. Pewnego dnia przybiegł do
mnie z dwiema krostami na obu nadgarstkach. Były one dokładnie w
tych samych miejscach. Obejrzałem fachowo i stwierdziłem, że nie
mogą być to stygmaty, bo nie są to rany na wylot. Ale w swoim szaleństwie
zapytałem się czy dużo ostatnio jadł Mc Donalda. Igor stwierdził,
że jak to sam określił "jechał" na takim żarciu przez
ostatni miesiąc, bo mama robiła prawo jazdy i nie miała czasu gotować.
Stwierdziłem, że wątroba mu siadła, dzieciak się przeraził, no bo
jak, to tak. Zapytałem, czy wie co to jest akupunktura, powiedział,
że wie i że chodzi o nakłuwanie ciała z zamiarem leczenia narządów.
"I widzisz - powiedziałem - Z chorobami jest na odwrót siadła
Ci wątroba i dostałeś mikrowylewu na nadgarstkach w miejscu gdzie
się leczy wątrobę". Dzieciak był tak zakręcony, że obiecał
mi, że nie weźmie już nigdy Mc Donalda do ust. Całkiem dobrze się
bawiłem, naprawdę.
Tego dnia po przejściu moja ulubioną trasą przez las dzieci faktycznie
miały troszkę więcej kleszczy, które wesoło wydłubaliśmy. A i nieprawdą
jest, że tzw. Kleszcze jelenie nie atakują ludzi. Ja miałem takiego
a był on duży i brązowy...
04.07.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Marsz na Rzym" przerywa burza
i "resztę dnia przesiedzieliśmy w namiotach, a w szczególności
w śpiworkach (no większość - Ja ze Spiderem znaleźliśmy lepsze deszczowe
rozrywki) - Kicu"
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Zajęcia z harcerzami...
- cytat "Deszcz jest zły". "Dzień upłynął na improwizacji
harcerze nie przygotowali się dobrze. Nie ufam im. Komendant kolonii
M. Cichocki", słońce a potem burza.
05.07.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Dzień Mistrzów"
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Zuchowy kurs przybocznych
gra gonimy Gargamela i dzieci uczą się piosenki na festiwal świeci
słońce".
Tego dnia przeprowadzono mikro kurs kadry zuchowej. Ja prowadziłem
zajęcia z bezpieczeństwa i odpowiedzialności. Powiedziałem, że między
innymi, przyboczny zuchowy musi mieć oczy dookoła głowy i być szybszy
w wymyślaniu pomysłów niż dziecko. Rafał przekonał się jeszcze tego
samego dnia na własnej skórze o czy mówiłem. A było to tak. Wojtuś
majstrował coś w kącie placu apelowego przy pomocy gwoździ i małego
młotka. Potrzebował większy wektor siły więc poprosił druha Rafała
o pomoc. Ten bez namysłu podał mu z pepoża cięższy młotek. I odwrócił
się plecami do Wojtusia, który w tym czasie pierwszym uderzeniem
przy dzwonił sobie w palec tymże młotkiem. Może dało by się ten
fakt ukryć, ale Wojtuś idąc na kolację tryumfalnie pochwalił się
Druhowi Jarkowi swoją raną...
06.07.2002
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Ziemniaki - horror
i nuda... wieczorem smerfo - olimpiada słońce."
Jak podaje kronika Druidów: "dokończenie gry terenowej z Rzymianami,
a popołudniu Otrzęsiny -- 10 metrów na rowerze z zamkniętymi oczami;
tunel śmierci; bar sałatkowy; Poszukiwanie skarbów; Most linowy;
Wodowanie; Tron i obiecanka".
Ach, cóż to były za otrzęsiny. Jazda na rowerku z zamkniętymi oczkami
całe dziesięć metrów. Potem tunel niby nic, ale klasyczna woda,
szyszki, obierki, mąka i wiszący młotek robią swoje. A wszystko
zmajstrowane z zapałek namiotowych, takie fajne ażurowe. Jedzonko
naprawdę niezłe i o dziwo bez "dodatków", jednak stres
i psychoza robiły swoje, może jednak nikt nie ufał Małgosi Z. w
kwestii gotowania :):):). Kasia Wojdyna męczyła ludzi o pieniążek,
którego wcale w tym błocku nie było, a jednak udawało się go za
każdym razem znaleźć... Most linowy - majstersztyk. Najpierw z zamkniętymi
oczami podnosiło się "ofiarę" parę centymetrów nad ziemię
potem podsadzało na małpi most i krzyczało leżąc lub klęcząc na
ziemi co dawało efekt jakby człowiek poruszał się na wysokości pierwszego
piętra. Tylko Bodzio rozciągnął most tak, że szedł po ziemi, przeczołgaliśmy
go po glebie bez żadnej ściemy. Na końcu kąpiel - klasyczny wrzut
do wody. Potem oczekiwanie z kartą trasy w łapce i obiecanka z pocałunkiem
w kolano. Naprawdę organizatorom głównie Druidom i osobą towarzyszącym
należą się duże brawa...
07.07.03
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Impreza na Kudrynkach,
koszulki w Kościele binduga i w ogóle impreza na maxa. Gry po lesie,
dysco, harcerze kontra sanepid a tak w ogóle to świeciło słońce."
To był dzień zamknięcia wytężonej pracy obozu naukowego. Opracowali
oni naukowo kawałek dotyczący śluzy Kudrynki. Zaczęliśmy od mszy
w kaplicy w Rudawce. Zuchy były z niebieskich koszulkach obrzędowych,
co zostało dostrzeżone przez księdza ku uciesze gawiedzi. Dzieci
były naprawdę dumne. Koszulki sprawdziły się jeszcze na bindudze
Kudrynki gdzie wśród tłumu dzieci można było szybko wyłowić nasze
pociechy. Potem krótki przemarsz i prezentacja osiągnięć obozu naukowego
na śluzie. Gdzie było kilku miejscowych przedstawicieli władz samorządowych.
Nie wiem, dlaczego przy każdym pomniku przyrody, czy też ciekawym
egzemplarzu drzewa uczestnicy powtarzali, że to akurat drzewo było
świadkiem wojen, stanu wojennego i np. wyboru Jana Pawła II na papieża.
A co jeśli drzewa rosły sobie tam w całkowitej nieświadomości ?
Pozostawię to kornikom...
Po tym wszystkim odbyła się impreza na bindudze. Były gry przyrodnicze,
niełatwe, miałem pewien problem z rozwiązaniem, ale nadrobiłem to
wynosząc z lasu parę wnyków. Wieczorem małe dysco, pamiętam, że
muzyka była nie koniecznie dla małych dzieci... a tak w ogóle to
w tle obozowali Zawiszacy. Mieli fajny obóz postawiony bez jednego
gwoździa. Jedynym mankamentem był brak zgody na obóz, różnych władz
w tym sanepidu... Wieczorem my mieliśmy wspomnianą dyskotekę a oni
harcerskie ognisko. Tak różnie bawi się nasza harcerska brać.
08.07.2003
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Gra po lesie i
festiwal" nadal świeci słońce. Festiwal był na nowym miejscu,
prowadzony przez Druidów. Pamiętam Spidera i Olka i ich "MTV
- Squat What?". Nie wiem, czy ktokolwiek zwrócił uwagę na przepiękny
zachód słońca, na tle niebieskiego nieba i paru obłoków. Pamiętam
fajny nastrój tej imprezy. Krótko rzetelnie bez dodatkowej okrasy.
Wiem, że dh. Jarkowi nie spodobał się pomysł zjazdu na linie, ale
Marcin nie dał drugiego karabińczyka czy też liny asekuracyjnej,
i coś takiego mogło się skończyć fatalnie dla prezenterów lub widzów
będących pod spodem.
09.07.2002
Jak podaje kronika Druidów: Rajd
Cały obóz był pusty, cicho, spokój nie ma mafii, podejrzliwych policjantów
i przerażonych ludzi przemykających pod ścianami...
Jak podaje książka pracy kolonii zuchowej: "Zuchowe zakończenie
kolonii zuchowej wręczanie sprawności"
Tego dnia siedziałem w obozie i malowałem sprawności. Dosłownie.
Nie było Smerfów, więc musiałem przemalować Gumisie. Tak powstałe
unikalna seria ręcznie malowanych sprawności, nie miały zabawki
niespodzianki i czekolady z mlekiem, ale też się podobały i niektóre
zuchy noszą ja z duma do dziś.
Wieczorem było ognisko kończące kolonię zuchową. O ile dobrze pamiętam
było ustawione tylko z brzozy. Tego wieczoru wręczyliśmy mnóstwo
sprawności, obecna była nestorka ruchu zuchowego w naszym szczepie,
Asia Kwiatkowska. Samo ognisko było typowo harcerskie, ale być może
przez to niezwykłe i doniosłe.
Wieczorem już nie miałem wyjścia, Amadeusz dostał mydło, bo już
nie wiedziałem co mu powiedzieć tak szpetnie przeklął...
10.07.2002
Tego dnia podjechał pod obóz wielki pomarańczowy autokar. Wszystko
w nim trzymało się w nim na farbę (był z 1971 r). Nie martwiłbym
się tym tak gdyby nie tekst kierowcy, że będziemy jechać drogami
gdzie nie ma policji...
Pojechaliśmy aby przejechać się kolejką wąskotorową w Płocicznie.
Maja tam kucyki, sklep z mnóstwem "Tymbarków" oraz naprawdę
fajnie urządzone muzeum. Po krótkim pobycie na stacji zapakowaliśmy
się tak sprytnie do wagoników, że w pierwszym jechała mocna ekipa
(bez dzieci) i beztrosko grała w czarnego Piotrusia, całą drogę.
Po drodze minęliśmy machających Druidów, którzy po krótkim pościgu
wsiedli do naszego wagoniku i zrobiło się ciasno...:):):). Dojechaliśmy
do miejsca, którego nie zna mapa i tam Julek mógł pojechać z maszynistą
ciuchcią, która zabrała biednych Druidów z powrotem i musieli biedactwa
wracać na piechotę. Ja po raz pierwszy w życiu jechałem kolejką
wąskotorową.
Wieczorem, odbyła się rada podsumowująca wszystko, skupię się tu
tylko na kolonijce, resztę okryję milczeniem. Kolonijka była bardzo
udana, zrealizowano około 3/4 założeń. Był utrzymany wzorcowy porządek,
tu zuchy prześcignęły harcerzy i niektóre harcerki. Kadra kolonijki
była zdyscyplinowana i dzielnie radziła sobie z obowiązkami. Zdobyła
dużo potrzebnego doświadczenia. Nie musiałem interweniować w żadne
zajęcia. Tak więc z godnie z obietnicą daną przed kolonijką trzymałem
się z boku i w zasadzie byłem nie potrzebny. Ten świat i
Ci ludzie radzą sobie świetnie beze mnie.
W nocy odbyła się Noc Duchów, dla zuchów i harcerzy. Skończyła się
około drugiej w nocy. Niebrałem w niej udziału, ale wiem, że dzieciaki
były zadowolone.
Cytat wieczoru: "Druh Komendant pozbył się mojego pudełeczka
ze śpiącą w nim zapałką ! To jest, było straszne, ja mu tego nie
zapomnę!!!! (dh Magda...)
Z pamiętnika Cichego (Odcinek 3465) >>... Rankiem obudził
mnie głuchy stukot, zobaczyłem jak zalane stearyną pudełko skakało
po stole. Gdy spadło na ziemię coś jęknęło. Przez moment nie działo
się nic, ale na wszelki wypadek sięgnąłem po młotek. Wtedy wierzch
pudełka przebił pazurek i rozpruł go. Z pudełka wyjrzało coś golemo
podobnego. Popatrzyło się na mnie i pokazało mi w 21 językach co
myśli o swoim więzieniu. Potem obróciło się i podbiegło do poły
uchyliło ją i zniknęło gdzieś w ciemnościach nocy. Spojrzałem na
zegarek była 4:35 rano" (dh Cichy)
To jest wielka bzdura! To była moja zapałka i wiem to na pewno -
ona by mnie nie opuściła !!!(dh Magda)
A jednak... (dh Cichy)
31.30.2003 Z perspektywy czasu: I tak uważam, że Druh wyrzucił pudełeczko
w którym grzecznie spała moja kochana zapałeczka (dh Magda L.)
06.04.2003 Droga Magdo... wiem co widziałem i wiem, że zapałka wybrała
wolność, nawet jeśli zamarzła przez 7 miesięcy zimy..."
13.07.2002
Rano odbył się apel ogólno obozowy, na którym zakończono kolonijkę
i obóz naukowy.
Podróż odbyła się bez większych kłopotów.
Jak podaje kronika Druidów: "13 dzień obozu".
16.07.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Repionierka".
18.07.2002
Jak podaje kronika Druidów: "Powrót Druidzi - jechali pociągiem".
|
|