Od razu na wstępie opiszę Kolonię
zuchową. W kadrze byłem Ja, Luciu, Justyna, Bogna i Joasia. Kolonijka
była na obrzędowość Indian co powodowało, że biegaliśmy z Luciem
ostrzyżeni na Punki. Luciu był szamanem, co miało te konsekwencje,
że czasem skutecznie zadymiał całą bindugę odprawiając czary. My
i dzieci bawiliśmy się świetnie, natomiast dym powodował przerwy
w zajęciach innych obozów, bo nic nie było widać... Z tą kolonijką
wiążą się też takie wspomnienia, że pod koniec kolonijki kadra była
chora. Tylko ja jakoś się ostałem więc wszyscy chorowali, a ja dzielnie
pchałem wózek dalej. Dzieci też trochę chorowały. Najbardziej Olaf,
który dostał tzw. kolki jelitowej i musiał pojechać do szpitala
w Augustowie. Dałem mu wtedy swojego dyżurnego misia, aby nie było
mu smutno i stanowczo przykazałem żeby go pilnował. Olaf po zrobieniu
rentgena wyjeżdżając na noszach z sali i nagle w gwałtownym gestem
wskazał na salę, gdzie przed chwilą był krzycząc: "A MIŚ!!!!!!",
byłem z niego dumny. :):):). Innym wydarzenie dość zabawnym była
taka przygoda:
Pod koniec obozu, bo już byli rodzice na terenie,
podchodzą koło południa do mnie dwie zuchenki i mówią coś o jakiś
porozrzucanych ubraniach, na drodze do latryny, i czy mogą je wyrzucić
do kosza... Wrodzony instynkt super bohatera podpowiedział mi, żeby
to sprawdzić. Idąc po śladach doszedłem do latryny w środku płakał
jeden z moich milusińskich. Na pytanie co się stało odpowiedział,
że nie zdążył i się zaplątał. Uspokoiłem go gestem ręki i pobiegłem
do obozu po zestaw do mycia i zapasowa bieliznę. Z bielizną był
mały problem, ale szybko poradziłem sobie pożyczając komplet od
brata naszego milusińskiego. Potem było kąpielisko, gdzie milusiński
umył się sam dzielnie. Przed obiadem była ogólno obozowa kąpiel
wiec milusiński zamoczył ostatnia parę majtek. Ale luz biegał potem
bez bielizny w samych spodenkach. Wieczorem uroczyste ognisko kończące
kolonijkę i nasz milusiński chce siusiu. To szybko wziąłem go pod
pachę i w najbliższe krzaki, zdążyłem. Po ognisku z rodzicami idziemy
na górę. W obozie stoimy i rozmawiamy z rodzicami a dzieci się przebierają
do snu ściągając mundurki. Nasz milusiński będąc na etapie przebierania
się przypomniał coś sobie i bardzo chciał pochwalić się o tym swojej
mamie. Nie zwrócił uwagi, że jest kompletnie nagi i tak jak stał
tak wybiegł na plac apelowy do rodziców. Najszybszy refleks miał
jego starszy brat, który wciągnął go z powrotem do namiotu, bo my
i rodzice staliśmy trochę zdziwieni... No bo jak tu wytłumaczyć
nieracjonalne zachowanie dziecka biegającego publicznie nago po
placu apelowym...
Po kolonii zuchowej przeniosłem się do zgrupowania
gdzie wiodłem stateczny żywot harcerza z SH. Objawiało się to tym,
że pracowałem jak nikt nie widział, a leżałem głównie w porze na
posiłek, budząc stanowczą zazdrość u młodszych harcerzy, którzy
obiecywali sobie, że jak podrosną to też będą leżeć... Przed namiotem
pościągałem z Nowym różne skrzynie i drobiazgi oraz zaadaptowałem
menażnik z kolonii zuchowej i tak powstał niewielki "Camp"
gdzie nie trzeba było sprzątać a poły namiotu były klasycznie opuszczone,
bo w końcu tu mieszkali HS... Pamiętam, też grę nocna w obozie Millennium,
gdzie biegnąc przez suszarnię po nocy zawadziłem o sznur od bielizny...
Jak fiknąłem na ziemie, to aż zajęczało echo. Oczywiście od razu
szukam okularów. Znalazłem je kompletnie pogięte w mchu. Niezwróciłem
uwagi na to, że od ust do ucha mam piękną rozciętą ranę, która krwawi
niemiłosiernie. W takim stanie wszedłem do komendy obozu budząc
powszechną grozę, a ja tylko potrzebowałem światła, aby rozprostować
okulary... Zostałem szybko "Druhem Szramą" i biegałem
z blizną na twarzy i punkiem na głowie co w połączeniu z mundurem
harcerskim w kościele budziło obawę i ludzie schodzili mi z drogi.
Do dziś jak się ktoś uważnie przyjrzy to noszę jeszcze ślad na poliku.
W obozie Millennium jak już wspomniałem Komendantem
była Ania Matysiak i w kadrze miała Kasie Pyrżak i Magdę Habierę,
Grzegorza Cichockiego, Agnieszkę Kryczkę i Magdę Cieślak. Dziewczyny
Ania i Kasia spały w namiocie gdzie były prycze podwieszone na linach,
co jakiś czas trzeba było naciągać te liny, bo dziewczyny w nocy
szorowały pupami po ziemi ???... Grześ spał w małym namiocie na
podeście, przywiązanym do drzewa tzw. "Kórniku."
Wg książek pracy obozu Millennium i Obozu Naukowego;
zachowanych o dziwo w stanie nietkniętym przez ząb czasu pod kolejnymi
datami odnotowujemy wydarzenia:
10.07. sobota
Obóz Millennium (Zwany potem OM): "Wyjazd z Warszawy. Na miejsce
obozowiska zawitaliśmy około 14.30. Okazało się, że musimy rozstawić
wszystkie namioty. Szło na to mozolnie, gdyż wszyscy byli zmęczeni
po długiej podróży (...)" pamiętam, że Ania podeszła do mnie
i Lucia, że u nas wszystko już stoi. W kolonii zuchowej faktycznie
wszystko już stało, bo musiało. Reszta kadry miała zajęcia z dziećmi,
a my mieliśmy troszkę czasu aby postawić bramę i menażnik w kształcie
wielkiego Tipi, czyli żerdzie powiązane sznurkiem. Menażnik miał
plecioną półkę. Zresztą potem chwalebnie spłonął na maratonie, ale
o tym potem. W obozie Millennium Tetek farbami plakatowymi pomalował
cały kombajn w kolorach pomarańczowym i żółtym... Zrobił to w ramach
zdobnictwa obozowego, miało to fajny efekt plamek na każdym ubranku,
które znalazło się w zasięgu kombajnu.
Kronika obozu naukowego podaje:
Przyjazd i "Komandosi z wyciętego lasu" stawiają namioty,
zapoznają się z kolegami i mają sjestę i labę... po kolacji jak
zwykle mecz.
11.07 niedziela
OM: "Od samego rana rozpoczęliśmy pracę. Budowaliśmy prycze
i etażerki. Praca szła strasznie. Żar lał się z nieba, nikomu przez
to się nie udawało (..) szybko i sprawnie budować" w książce
pracy jest też uwaga "w dniu dzisiejszym dh Jan Krzyworączka
oddalił się samodzielnie z miejsca obozowiska. Znaleziono go dopiero
po upływie godziny. Zostało mu udzielone upomnienie." Wspomniany
Jaś miał zakaz wstępu do kolonii zuchowej po prostu dzieci i rodzice
się go bali. Egzekwowałem to z Luciem boleśnie, ale skutecznie...
Kronika obozu naukowego podaje: "Dzisiaj wyszliśmy na rajd.
Właściwie to szliśmy tylko 3 km, a potem podwiózł nas Bus naszego
miłego pana Komendanta (niestety tylko do Gib). Następnie poszliśmy
około 100m (do sklepu). Zauważyliśmy piekielnego Opla pana Zbyszka.
Wszyscy się ucieszyli, bo zmęczyli się tym >>Długim<<
marszem. Jechaliśmy turami po kilka osób. Zmęczeni dojechaliśmy
na miejsce (czyli do Sejn). Potem poszliśmy do technikum. Mieliśmy
tam spać (na siłowni). (...)" potem rajdowicze zwiedzali Sejny.
Jak podaje książka pracy Obozu Naukowego (zwanego dalej ON) "Uczestnicy
zdobyli bardzo dużo informacji o historii Sejn i ciekawie je zaprezentowali
podczas wieczornego spotkania."
12.07 poniedziałek
OM: "Znowu to samo. Od rana słońce, które przeszkadzało w pracy"
no i znów Jaś dostał naganę za samodzielne opuszczenie obozu.
Wg książki pracy ON: "Przejazd autokarem z Sejn do Gib. Wędrówka
piesza na trasie Giby - Rygol - Binduga Lelak." Wieczorem klasyka
Mecz...
13.07 wtorek
Tego dnia obóz Millennium kończył zdobnictwo obozowe wieczorem miał
kąpiel i wcześniejszą ciszę nocną. Fajną sprawą była prycza w jednym
z zastępów męskich gdzie zastęp był niski i zastępowy wybudował
małe prycze. Co spowodowało, że jeden bodajże Juliusz Karolak, jako
ten wysoki spał w kucki...
Tego dnia ON kończył pionierkę, a po obiedzie rozdawał zaproszenia
na uroczystość "nadania imienia szlakowi". Wieczorem po
meczu (tzn. zajęciach sportowych) "spotkanie wieczorne - >>produkcyjniak<<
zapoznanie się z zasadami służby kuchni."
14.07 środa
"Po śniadaniu harcerze wybrali się do pobliskich wsi: Gruszki,
Mikaszówka, Rygol, Rudawka. Dzieci musiały wykonać kilka ciekawych
zadań na przykład odwiedzić Sołtysa i dać jego żonie bukiet kwiatów,
dowiedzieć się czy coś zostało odkryte wdanej wsi (w związku z naszą
obrzędowością). Cały zwiad przygotowywali dh Joanna Popis, dh Małgorzata
Zwierzyńska oraz dh Tomek Kołacz. Zwiad udał się każdy zastęp wrócił
bez uszkodzeń ciała i umysłu oraz wszystkie zadania wykonali. Po
południu odbył się apel otwierający HAL było miło i wreszcie wszyscy
się poznaliśmy. Wieczorem odbyło się ognisko przez w/w osoby. (...)
Pochwała należy się prowadzącym dzisiejszy dzień. Napracowali się."
ON: "Wyjazd do Suwałk:
- bardzo ciekawa wycieczka po Suwalskim Parku Krajobrazowym (rezerwat
głazów narzutowych, najstarsza zamieszkała chałupa - 150lat, "wisząca
dolina", jez. Hańcza, ruiny Starego Grodu)
- wizyta w PTTK: zaproszenie na uroczystość nadania imienia
- zaproszenie na uroczystość red. "Tygodnika Suwalskiego"
(materiału do artykuł)
Obóz odwiedzał redaktor czasopisma "Krajobrazy", przeprowadził
wywiady i zebrał materiały do publikacji na temat szlaku dyd."
15.07. czwartek
"Zastęp Apollo 12 przygotował grę obrzędową. Miała ona na celu
przybliżenie innym układu słonecznego, wszystkie planety i znanych
ludzi. Ponieważ padało, punkty rozstawione były po namiotach. Patrole
były zmieszane i po ich minach było widać, że są zadowolone. Popołudniu
odbyły się zajęcia z samarytanki i mapy prowadzone na dwóch poziomach.
Mniej zaawansowanym i zaawansowanym. Te zajęcia miały charakter
wykładu wraz z zabawą." Wieczorem obóz Millennium miał kominek
związany ze zwiadem przeprowadzonym dzień wcześniej.
ON - cały dzień przygotowywał upominki i pamiątki na uroczystość,
warto odnotować, że dopiero tego dnia przyjęli regulamin uczestnika.
16.07 piątek
Tego dnia opis dnia sporządzony został przez Małego Cichego "Przed
południem uczestnicy obozu biegli w harcerskim biegu terenowym.
Przebiegło ich około 10, wszystko przez pogodę. Decyzja o wyprawie
na kross podjęta została dosłownie w ostatniej chwili - wyszło słoneczko
i przygrzewało aż do wieczora, ale nic nie wyschło, bo zrobiło się
okropnie zimno i tak było aż do rana. Kross - wyprawa w dżunglę
Wietnamu sprawiła nie lada uciechę młodzieży tej najmniejszej jaki
tej starszej. Dzień był wspaniały"
Zastęp Komandosów z ON dostał pochwałę za służbę w kuchni, przez
cały dzień reszta obozu uczestniczyła w różnych zajęciach z przyrodoznawstwa
i fotografiki.
17.07. sobota
Opis wg Magdy Habiery "Z powodu piątkowej pogody harcerski
bieg terenowy został dokończony dzisiejszego dnia. W przeciwieństwie
do dnia poprzedniego dzisiaj poszło to sprawnie. Harcerze, a także
i cywile zaskakiwali swą sprawnością i pobijali rekordy szybkości
Bieg został ukończony. W tym samym czasie reszta harcerzy miała
grę z zuchami pt. >>Stempelki<<." Osobiście grę
zapamiętałem po tym, że biegało się ze szmatką umazaną w farbie
plakatowej i mazało się co fajniejsze dziewczyny. Wszyscy byli potem
"kolorowi", gra zakończyła się zbiorową kąpielą. Dalej
w książce pracy obozu czytamy: "Po obiedzie zuchy zostały przemieszane
z harcerzami i podzielone na grupy. Odbyły się zajęcia typu przeciąganie
liny, kreciął, rzut zapałką namiotową. Wieczorem w formie podsumowania
dnia odbyło się ognisko obrzędowe. Zuchy pokazywały nam swą obrzędowość
a my im swoja. Dzień zakończył się wspólnym kręgiem wokół ogniska.
Dzień ten pokazał harcerzom, że zuch też druh i można się z mini
super bawić". O ile dobrze pamiętam, to na tym ognisku siedziałem
półnagi, bo taki był mój strój Indianina, wysmarowany od stóp do
czubka głowy offem przeciw komarom. Nie przewidziałem, tylko tego,
że będzie mi zimno...
Dzień 17. 07.1999 upłynął też pod znakiem urodzin Lucia. Impreza
zorganizowana była na kąpielisku. Co tam się naprawdę wydarzyło
nie wiem, gdyż mój skromny udział zaznaczyłem na samym początku
imprezy, potem poszedłem na wartę do kolonijki zuchowej, gdzie obozu
pilnował Luciu, a to właśnie była jego impreza więc doszedłem do
wniosku, że warto aby na niej był. Faktem jest, że w nocy wrócił
skądś dh Jarek i nic nie zauważył. W obozie na bindudze nie było
nic słychać. Wszystko było by ok. gdyby nie Nowy i Wojtek, którzy
w nocy w kuchni zrobili sobie frytki i nie posprzątali po sobie.
Rano między innymi o to była awantura. Po południu 18.07 odbyła
się Rada Szczepu, gdzie omówiono zaistniałą sytuację, kwestię "Strefy
Mroku", oraz tego, że Marcin B. Stracił kontrole nad swoim
obozem Starszoharcerskim, "Duchy Puszczy". Na tej radzie
po raz pierwszy i jedyny w życiu usłyszałem jak Marcin B. przyznał
się do błędu. W konsekwencji rady Nowy z Wojtkiem opuścili obóz
Marcina, bo podobno dezorganizowali program, z innych źródeł wiadomo
było, że tam były non stop tarcia między nimi, Nowy po prostu proponował
ciekawsze zajęcia. Marcin miał też przykazane, aby nie olewał Pawła
Czyszka, który był komendantem Zgrupowania, co do tej pory notorycznie
robił. Dziś z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że od tej rady,
świat naszego Szczepu bardzo się zmienił, nic już nie było takie
same. Co ciekawe w połowie obozu wyjechał Marcin B. Potem nagle
z wizytą pojawił się na terenie obozu dh Dariusz Masny Komendant
Hufca, który świetnie wiedział co u nas się działo. Wiele osób,
być może niesłusznie, powiązało szybko te dwa fakty w jedną całość...
18.07. niedziela
Książka pracy obozu Millennium: "W dniu dzisiejszym decyzja
komendanta obozu i komendanta zgrupowania dh Jan Krzyworączka został
wydalony z obozu za 3-krotne złamanie regulaminu obozowego (oddalenie
się z terenu obozu) Odebrali go rodzice i zawieźli do Warszawy".
Tak zakończyła się przygoda Szczepu z druhem, którego zuchy się
bały... Dalej możemy przeczytać: "Rano poszliśmy do Mikaszówki
na mszę po niej nastąpiło nadanie imienia profesora Andrzeja Batko
ścieżce przyrodniczej, przygotowanej przez obozy naukowe i ich kadrę.
Przemawiał Sołtys, Leśniczy, Ksiądz oraz dh Jarosław Pytlak i inni.
Tablice ścieżki odsłoniła żona Profesora Andrzeja Batko. Po przemowach
wyruszyliśmy na samą ścieżkę. Przygotowane tam były punkty informujące.
Niestety nie każdy był dobrze przygotowany. Po ciszy poobiedniej
poszliśmy na śluzę Sosnówek na tak zwane Bąbelki. Wszyscy doskonale
się bawili, niestety nie mieliśmy dużo czasu więc szybko wróciliśmy
do obozu. Po powrocie wybraliśmy się na festyn. Odbył się mecz miedzy
obozem naukowym a miejscowymi chłopcami" Tu warto dodać, że
był to festyn na bindudze Kudrynki a mecz cóż przegraliśmy 15:0
choć jak to jest utrwalone na filmie video u niejakiego Macieja
Tomaszewskiego Komentator sportowy w osobie Dużego Cichego dawał
siebie wszystko, aby umilić pogrom... "Niestety przegraliśmy.
Później odbyło się ognisko z kiełbaskami a na końcu dyskoteka. Nie
było dużo atrakcji, dlatego też dzieci nie wyszalały się, mimo wszystko
nie miały skwaszonych min. Cały dzień oparty był na relacji obozu
harcerskiego i obozu naukowego"
ON:" Uroczystość nadania imienia szlakowi dyd. Udała się!!!",
dalej następuje lista wielu szacownych gości, którzy licznie przybyli
aby uświetnić naszą uroczystość. Książka pracy ON wspomina też o
sławnym już meczu, jednak nie podaje nic o decyzji zmiany trenera
czy zakupie kilku renomowanych zawodników...
19.07 poniedziałek
Obóz Millennium ma Rajd. Grupa I pod opieką Kasi Pyrżak miała trasę
Mikaszówka - Binduga Kudrunki - Rudawka - Śluza Kurzyniec - Rudawka
pierwszego dnia zanotowano "W Rudawce zostawiliśmy plecaki
i zjedliśmy krótki posiłek Spacer na śluzę bez plecaków bardzo się
podobał. Wieczorem były śpiewanki przy kolacji." Grupa II pod
opieką Anny Matysiak miała trasę: Mikaszówka - Gorczyca - Serwy
- Czarny Bród - Płaska - Mikaszówka. Pierwszego dnia zanotowano:
"Pogoda (b. Upalnie) była bardzo uciążliwa. Wieczorem grupa
była bardzo zmęczona, ale wieczorne ognisko było bardzo miłe."
Grupa III pod opieką Grzegorza Cichockiego, Krzysztofa Luciaka,
ale Luciu wrócił bo zachorował, oraz Łukasza Nowackiego i miała
trasę Lelak - Rygol - Stanowisko - Zelwa - Sejny - Giby - Okółek
- Dworczysko - Rygol - Lelak. Pierwszego dnia zanotowano: "Dobre
tempo, przeszliśmy ok. 22 km inne uwagi o pogodzie jak wyżej".
ON: "Wszyscy uczestnicy z zainteresowaniem uczestniczyli w
zajęciach >>Zioła i ich zastosowanie<<, które prowadziła
p. Hanna Batko, nauczycielka biologii oraz zapoznawali się z gatunkami
porostów, występującymi na szlaku. Poszczególne zastępy przygotowywały
po jednej konkurencji do olimpiady sportowej, która odbyła się po
południu."
20.07 wtorek
Nadal Rajd Grupa I "W planach mieliśmy wybrać się do styku
trzech granic państwowych. Niestety nie dotarliśmy tam ponieważ
wszyscy byli bardzo zmęczeni, a na drodze spotykaliśmy cały czas
tabliczki z zakazem przejścia tą drogą (np. ścinka drzew). Dlatego
po dojściu do Muł wróciliśmy do Rudawki, posililiśmy się; pośpiewaliśmy
na kominku. Mimo zmęczenia bardzo się wszystkim podobało."
Grupa II: "pogoda utrudniała chód, ale posiłki, śpiew były
sympatyczne. Okrążyliśmy jezioro Serwy. Pierwsze odciski dały znać
o sobie. Grupa była bardzo zadowolona z I noclegu na sianie; spaliśmy
do późnego ranka i to było wspaniałe. AHA Delicji i Ryż mamy już
dość!". Grupa III "Zelwa - Sejny tylko 10 km w 4h! Potworność,
ale w upale? Sejny piękne, zwiedzone na wylot. PKS do Gib, nocleg
u świetnego proboszcza".
ON: "Uczestnicy zapoznali się z kolejnymi odcinkami ścieżki;
z historią Kanału Augustowskiego, z życiem codziennym wsi w okolicach
szlaku, z charakterystycznymi zbiorowiskami roślin oraz chronionymi
gatunkami roślin i zwierząt. Kandydaci do zdobycia Odznaki Przewodnika
po ścieżce przyrodniczej "Bocianisko" mieli okazję prowadzić
grupę i w praktyce zaprezentować swoją wiedzę i umiejętności. Wszyscy
uczestnicy zapoznali się ze sposobami orientacji w terenie."
21.07 środa
Grupa I "Rano PKS - em wybraliśmy się do Augustowa. Po chwilce
wolnego czasu na upragnione zakupy. Popłynęliśmy statkiem na wycieczkę
po pobliskich wodach. Wieczorem PKS - em wróciliśmy do Mikaszówki.
W ostatnie 10 minut powrotu do obozu dorwał nas deszcz. Rajd się
wszystkim podobał". Grupa II "Wracaliśmy wolnym tempem:
- długi i miły postój w Płaskiej z bardzo fajnym śniadaniem
- przepyszny podwieczorek
- długie leżakowanie
- Bardzo bolesne odcisków odmaczanie,
ALE ZADOWOLENIE PEŁNE!" (cokolwiek to znaczy...:):):) - przyp.
Autor)
Grupa III "Na śniadanko po pączku i prawie na czczo osiągnęliśmy
tempo prawie 7 km/h wczesny obiad w Dworczysku u miłej pani, która
sama budowała stodołę, drugie danie w Rygoli, stąd spóźnienie 1,5
h (ale też warunki pogodowe niesprzyjające nad wyraz) przeszliśmy
ok. 55 km i przeżyliśmy doskonałe przygody". Z tym spóźnieniem
to było tak... Mały Cichy z Nowym wykombinowali, że sforsują Kanał
na wysokości kuchni. Nowy desantował się na bindugę celem uchwycenia
przyczółka i organizacji ratownika. Potem po moście linowym na przyczółek
przerzucono by główne siły. Na drodze do szaleństwa stanęła jednak
dh Ewa i dh Paweł Czyszek i ekipa musiała wracać na około.
ON miał dziś Kross przygotowany przez harcerzy.
22.07 czwartek
Dzień pechowca, nie będę go opisywał bo wygląda z opisu na klasykę
z lekkimi odchyłami. Wieczorem był festiwal prowadzony przez HS
z obozu Millennium zastępy zajęły w kategoriach dwa 3 miejsca i
jedno 1 za co był w nagrodę tort.
ON miał biegi na orientacje w terenie i część drugą po festiwalu
w nocy jak podaje książka pracy "wszyscy ukończyli biegi."
23.07 piątek
Obóz Millennium: "Przed południem zaczął się >>Dzień
Mistrzów<<. Obóz podzielił się na trzy grupy, gdzie na punktach
omawiana była historia, musztra i rozpalanie ognisk. Ludzie objawiali
się brakiem zainteresowania. Po południu odbyły się zajęcia sportowe.
Graliśmy w piłkę nożną chłopaki / dziewczyny. A następnie skakaliśmy
przez skakankę. W nogę wygrali chłopcy 3:0, ale zabawa była przednia
dla wszystkich. Wieczorem odbyło się ognisko harcerskie niestety
nie można było pójść na prawdziwe ognisko, wiec zgromadziliśmy się
w kręgu wokół masztu. Mimo tych niedogodności ognisko odbyło się
w bardzo miłej i przyjemnej atmosferze przepełnione obecnością rodziców
dzieci. Dh Anna Matysiak w bardzo ciekawy i zwięzły sposób przedstawiła
nam historię harcerstwa i skautingu. Tym pouczającym akcentem kończąc
dzień."
24.07 sobota
Obóz Millennium "Przed południem rozpoczęły się przygotowania
do biegu Zakończającego obóz w postaci Dnia Mistrzów. Była to kontynuacja
zajęć dnia poprzedniego. Zainteresowanie było większe niż w piątek.
Większość dzieci spędziła czas ze swoimi rodzicami w związku z tym
zajęcia miały luźny charakter. Odwiedziny rodziców przebiegały w
miłej atmosferze. Przygotowanie do Biesiady były raczej oparte na
spontaniczności, ale ogólnie przyniosły dobry efekt. Śluby zawarli
wszyscy uczestnicy konkurs kulinarny wygrał zastęp Apollo 12"
z sałatką warzywną. Rodzice brali udział w zajęciach wieczornych
i byli zadowoleni z pracy obozu". Tu warto zrobić mała dygresję
na temat kuchni. W tym roku powstał tzw. Oś Pelagi cała kuchnia,
wydawalnia i umywalnia oraz stołówki były ustawione w jednej osi
z widokiem na domek Pieli.
Wieczorem i w nocy odbyła się Noc Duchów wymyślona wspólnie przeze
mnie i Nowego. Była ona taka kameralna świece i symbole z maki na
ziemi. Ja tym razem budziłem ludzi i wysyłałem do lasu. Każdy delikwent
musiał przytomnie opowiedzieć wierszyk. Wszystko było ok. do momentu
gdy jedna druhna po powiedzeniu wierszyka obudziła się w środku
lasu... Ogólnie rzecz ujmując lunatykowała. Fizycznie było ok. ale
psychika uruchomiła się dwadzieścia minut później w środku lasu.
Boże jaki ona wydała z siebie wrzask, skowyt, trudno to nazwać,
pannę znaleźliśmy gdzieś na bagnach, po krótkiej "akcji ratunkowej"...
Wyjazd zuchów i ON u do Warszawy.
25.07 niedziela
Obóz Millennium "Od śniadania do obiadu był czas aby wyprać
wszystko i odespać nieprzespane noce i pouczyć się przed biegiem.
Dopiero po obiedzie w życiu obozu rozpoczął się ruch. Szumnie została
otwarta co roczna olimpiada. Przyjechał sam przedstawiciel PKOLu,
który otworzył imprezę sportową. Na początku były imprezy grupowe.
(do kolacji) a po kolacji imprezy wymyślone i przeprowadzone przez
olimpijskie. Zakończenie zostało przesunięte na dzień kolejny. Wielkie
gratulacje za pomysłowe nazwanie swoich grup dla wszystkich bawiących
się. Nazwy były takie jak ? Wściekłe Kulasze, czy ? Brzdęk Pękła
Szyba. Zabawy było tego dnia wiele."
26.07 poniedziałek
27.07 wtorek
Książka pracy milczy...
28.07 środa
Wyjechał Tomek Kołacz
29.07 czwartek
Obóz Millennium: "Apel kończący obóz, początek repionierki
namiotowej wieczorem kabareton". Z Kabaretonem wiąże się miły
fakt, że ja rozstawiłem ognisko, a było ono największe za sprawą
menażnika zuchowego, który zaadaptowałem po obozie jako private
do namiotu w zgrupie. Ognisko miało wysokości ok. 3 metrów i było
dwu poziomowe, ustawiałem je pół dnia, ale warto było. Ostatniego
dnia dowiedziałem się, że wracam Roburem ze sprzętem sama jazda
była nawet ok., bo dziadek w okularach na nosie nie jechał więcej
niż 70. Wracałem z Pawłem ze 109. Pamiętam ,że nie można było znaleźć
pokrowców od małych namiotów i wsadzono je luzem do środka w następnym
roku prawda wyszła na jaw i dh Jarek miał o całą sprawę słuszną
pretensję, bo de facto namioty zostały zniszczone.
Otrzęsiny na RTV i AGD PI i Sigma
Zrobiliśmy pewnego wieczoru otrzęsiny dla Asi Popis. Ja Żemek i
Kabzik przebrani w niebieskie worki foliowe z symbolami: "P",
"S" i "AGD i RTV"
udawaliśmy kosmitów. Oj całe otrzęsiny były klasyczne, odbyły się
na stole w stołówce, na końcu obiecanka przy ognisku na dole. Asia
pamiętam jak dziś przytuliła Magdę Habierę, a trzeba wspomnieć że
Asia była mokra od stóp do czubka głowy i przypominała małe ciasteczko.
Magda nie była zadowolona z faktu, że Asia ją przytuliła, ale nas
to ubawiło do łez.
Na końcu warto wspomnieć też o strefie mroku, która była. Zaczęła
się jeszcze na kwaterce i trwała około tydzień po zamknięciu obozu.
Co tam się działo niech wiedza tylko Ci którzy wiedza a i tak chcieli
by zapomnieć. W założeniu miało to być miejsce dla weteranów i gości
co spowodowało, że Strefa Mroku rządziła się swoimi prawami.
Weterani mieli jeden dość fajny pomysł. Pewnego wieczoru wyjęli
oni maszt obozu Millennium pocięli go na 42 kawałki i związali sznurkiem
i tak powstał "Rajdowy zestaw Masztowy". Harcerze odpowiedzieli
następnego wieczoru zmasowanymi wzorami z pasty do zębów na lakierze
samochodów będących własnością weteranów. Niestety pasta do zębów
pozostawiła lekkie ślady na lakierze i już nie było tak fajnie...
|
|