Dużego Cichego Kroniki Mikaszówki
Lato 1988
Lato 1989
Lato 1990
Lato 1991
Lato 1992
Lato 1993
Lato 1994
Lato 1995
Lato 1996
Lato 1997
Zakończenie 1
Lato 1998
Lato 1999
Lato 2000
Lato 2001
Lato 2002
Zakończenie 2
Literatura
do druku...
(1.57MB / 98str.)

MIKASZÓWKA XII

ROK 1999

"Rok 1999 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia."

Czyli kilka słów na temat...

Obozy trwały:

  • 10.07 do 31.07 Obóz Millennium, komendant Anna Matysiak
  • 10.07 do 24.07 Obóz Naukowy, komendant Honorata Waszkiewicz
  • 10.07 do 24.07 Kolonia Zuchowa, komendant Joanna Kwiatkowska.
 

Od razu na wstępie opiszę Kolonię zuchową. W kadrze byłem Ja, Luciu, Justyna, Bogna i Joasia. Kolonijka była na obrzędowość Indian co powodowało, że biegaliśmy z Luciem ostrzyżeni na Punki. Luciu był szamanem, co miało te konsekwencje, że czasem skutecznie zadymiał całą bindugę odprawiając czary. My i dzieci bawiliśmy się świetnie, natomiast dym powodował przerwy w zajęciach innych obozów, bo nic nie było widać... Z tą kolonijką wiążą się też takie wspomnienia, że pod koniec kolonijki kadra była chora. Tylko ja jakoś się ostałem więc wszyscy chorowali, a ja dzielnie pchałem wózek dalej. Dzieci też trochę chorowały. Najbardziej Olaf, który dostał tzw. kolki jelitowej i musiał pojechać do szpitala w Augustowie. Dałem mu wtedy swojego dyżurnego misia, aby nie było mu smutno i stanowczo przykazałem żeby go pilnował. Olaf po zrobieniu rentgena wyjeżdżając na noszach z sali i nagle w gwałtownym gestem wskazał na salę, gdzie przed chwilą był krzycząc: "A MIŚ!!!!!!", byłem z niego dumny. :):):). Innym wydarzenie dość zabawnym była taka przygoda:

Pod koniec obozu, bo już byli rodzice na terenie, podchodzą koło południa do mnie dwie zuchenki i mówią coś o jakiś porozrzucanych ubraniach, na drodze do latryny, i czy mogą je wyrzucić do kosza... Wrodzony instynkt super bohatera podpowiedział mi, żeby to sprawdzić. Idąc po śladach doszedłem do latryny w środku płakał jeden z moich milusińskich. Na pytanie co się stało odpowiedział, że nie zdążył i się zaplątał. Uspokoiłem go gestem ręki i pobiegłem do obozu po zestaw do mycia i zapasowa bieliznę. Z bielizną był mały problem, ale szybko poradziłem sobie pożyczając komplet od brata naszego milusińskiego. Potem było kąpielisko, gdzie milusiński umył się sam dzielnie. Przed obiadem była ogólno obozowa kąpiel wiec milusiński zamoczył ostatnia parę majtek. Ale luz biegał potem bez bielizny w samych spodenkach. Wieczorem uroczyste ognisko kończące kolonijkę i nasz milusiński chce siusiu. To szybko wziąłem go pod pachę i w najbliższe krzaki, zdążyłem. Po ognisku z rodzicami idziemy na górę. W obozie stoimy i rozmawiamy z rodzicami a dzieci się przebierają do snu ściągając mundurki. Nasz milusiński będąc na etapie przebierania się przypomniał coś sobie i bardzo chciał pochwalić się o tym swojej mamie. Nie zwrócił uwagi, że jest kompletnie nagi i tak jak stał tak wybiegł na plac apelowy do rodziców. Najszybszy refleks miał jego starszy brat, który wciągnął go z powrotem do namiotu, bo my i rodzice staliśmy trochę zdziwieni... No bo jak tu wytłumaczyć nieracjonalne zachowanie dziecka biegającego publicznie nago po placu apelowym...

Po kolonii zuchowej przeniosłem się do zgrupowania gdzie wiodłem stateczny żywot harcerza z SH. Objawiało się to tym, że pracowałem jak nikt nie widział, a leżałem głównie w porze na posiłek, budząc stanowczą zazdrość u młodszych harcerzy, którzy obiecywali sobie, że jak podrosną to też będą leżeć... Przed namiotem pościągałem z Nowym różne skrzynie i drobiazgi oraz zaadaptowałem menażnik z kolonii zuchowej i tak powstał niewielki "Camp" gdzie nie trzeba było sprzątać a poły namiotu były klasycznie opuszczone, bo w końcu tu mieszkali HS... Pamiętam, też grę nocna w obozie Millennium, gdzie biegnąc przez suszarnię po nocy zawadziłem o sznur od bielizny... Jak fiknąłem na ziemie, to aż zajęczało echo. Oczywiście od razu szukam okularów. Znalazłem je kompletnie pogięte w mchu. Niezwróciłem uwagi na to, że od ust do ucha mam piękną rozciętą ranę, która krwawi niemiłosiernie. W takim stanie wszedłem do komendy obozu budząc powszechną grozę, a ja tylko potrzebowałem światła, aby rozprostować okulary... Zostałem szybko "Druhem Szramą" i biegałem z blizną na twarzy i punkiem na głowie co w połączeniu z mundurem harcerskim w kościele budziło obawę i ludzie schodzili mi z drogi. Do dziś jak się ktoś uważnie przyjrzy to noszę jeszcze ślad na poliku.

W obozie Millennium jak już wspomniałem Komendantem była Ania Matysiak i w kadrze miała Kasie Pyrżak i Magdę Habierę, Grzegorza Cichockiego, Agnieszkę Kryczkę i Magdę Cieślak. Dziewczyny Ania i Kasia spały w namiocie gdzie były prycze podwieszone na linach, co jakiś czas trzeba było naciągać te liny, bo dziewczyny w nocy szorowały pupami po ziemi ???... Grześ spał w małym namiocie na podeście, przywiązanym do drzewa tzw. "Kórniku."

Wg książek pracy obozu Millennium i Obozu Naukowego; zachowanych o dziwo w stanie nietkniętym przez ząb czasu pod kolejnymi datami odnotowujemy wydarzenia:

10.07. sobota
Obóz Millennium (Zwany potem OM): "Wyjazd z Warszawy. Na miejsce obozowiska zawitaliśmy około 14.30. Okazało się, że musimy rozstawić wszystkie namioty. Szło na to mozolnie, gdyż wszyscy byli zmęczeni po długiej podróży (...)" pamiętam, że Ania podeszła do mnie i Lucia, że u nas wszystko już stoi. W kolonii zuchowej faktycznie wszystko już stało, bo musiało. Reszta kadry miała zajęcia z dziećmi, a my mieliśmy troszkę czasu aby postawić bramę i menażnik w kształcie wielkiego Tipi, czyli żerdzie powiązane sznurkiem. Menażnik miał plecioną półkę. Zresztą potem chwalebnie spłonął na maratonie, ale o tym potem. W obozie Millennium Tetek farbami plakatowymi pomalował cały kombajn w kolorach pomarańczowym i żółtym... Zrobił to w ramach zdobnictwa obozowego, miało to fajny efekt plamek na każdym ubranku, które znalazło się w zasięgu kombajnu.
Kronika obozu naukowego podaje:
Przyjazd i "Komandosi z wyciętego lasu" stawiają namioty, zapoznają się z kolegami i mają sjestę i labę... po kolacji jak zwykle mecz.

11.07 niedziela
OM: "Od samego rana rozpoczęliśmy pracę. Budowaliśmy prycze i etażerki. Praca szła strasznie. Żar lał się z nieba, nikomu przez to się nie udawało (..) szybko i sprawnie budować" w książce pracy jest też uwaga "w dniu dzisiejszym dh Jan Krzyworączka oddalił się samodzielnie z miejsca obozowiska. Znaleziono go dopiero po upływie godziny. Zostało mu udzielone upomnienie." Wspomniany Jaś miał zakaz wstępu do kolonii zuchowej po prostu dzieci i rodzice się go bali. Egzekwowałem to z Luciem boleśnie, ale skutecznie...
Kronika obozu naukowego podaje: "Dzisiaj wyszliśmy na rajd. Właściwie to szliśmy tylko 3 km, a potem podwiózł nas Bus naszego miłego pana Komendanta (niestety tylko do Gib). Następnie poszliśmy około 100m (do sklepu). Zauważyliśmy piekielnego Opla pana Zbyszka. Wszyscy się ucieszyli, bo zmęczyli się tym >>Długim<< marszem. Jechaliśmy turami po kilka osób. Zmęczeni dojechaliśmy na miejsce (czyli do Sejn). Potem poszliśmy do technikum. Mieliśmy tam spać (na siłowni). (...)" potem rajdowicze zwiedzali Sejny. Jak podaje książka pracy Obozu Naukowego (zwanego dalej ON) "Uczestnicy zdobyli bardzo dużo informacji o historii Sejn i ciekawie je zaprezentowali podczas wieczornego spotkania."

12.07 poniedziałek
OM: "Znowu to samo. Od rana słońce, które przeszkadzało w pracy" no i znów Jaś dostał naganę za samodzielne opuszczenie obozu.
Wg książki pracy ON: "Przejazd autokarem z Sejn do Gib. Wędrówka piesza na trasie Giby - Rygol - Binduga Lelak." Wieczorem klasyka Mecz...

13.07 wtorek
Tego dnia obóz Millennium kończył zdobnictwo obozowe wieczorem miał kąpiel i wcześniejszą ciszę nocną. Fajną sprawą była prycza w jednym z zastępów męskich gdzie zastęp był niski i zastępowy wybudował małe prycze. Co spowodowało, że jeden bodajże Juliusz Karolak, jako ten wysoki spał w kucki...
Tego dnia ON kończył pionierkę, a po obiedzie rozdawał zaproszenia na uroczystość "nadania imienia szlakowi". Wieczorem po meczu (tzn. zajęciach sportowych) "spotkanie wieczorne - >>produkcyjniak<< zapoznanie się z zasadami służby kuchni."

14.07 środa
"Po śniadaniu harcerze wybrali się do pobliskich wsi: Gruszki, Mikaszówka, Rygol, Rudawka. Dzieci musiały wykonać kilka ciekawych zadań na przykład odwiedzić Sołtysa i dać jego żonie bukiet kwiatów, dowiedzieć się czy coś zostało odkryte wdanej wsi (w związku z naszą obrzędowością). Cały zwiad przygotowywali dh Joanna Popis, dh Małgorzata Zwierzyńska oraz dh Tomek Kołacz. Zwiad udał się każdy zastęp wrócił bez uszkodzeń ciała i umysłu oraz wszystkie zadania wykonali. Po południu odbył się apel otwierający HAL było miło i wreszcie wszyscy się poznaliśmy. Wieczorem odbyło się ognisko przez w/w osoby. (...) Pochwała należy się prowadzącym dzisiejszy dzień. Napracowali się."
ON: "Wyjazd do Suwałk:
- bardzo ciekawa wycieczka po Suwalskim Parku Krajobrazowym (rezerwat głazów narzutowych, najstarsza zamieszkała chałupa - 150lat, "wisząca dolina", jez. Hańcza, ruiny Starego Grodu)
- wizyta w PTTK: zaproszenie na uroczystość nadania imienia
- zaproszenie na uroczystość red. "Tygodnika Suwalskiego" (materiału do artykuł)
Obóz odwiedzał redaktor czasopisma "Krajobrazy", przeprowadził wywiady i zebrał materiały do publikacji na temat szlaku dyd."

15.07. czwartek
"Zastęp Apollo 12 przygotował grę obrzędową. Miała ona na celu przybliżenie innym układu słonecznego, wszystkie planety i znanych ludzi. Ponieważ padało, punkty rozstawione były po namiotach. Patrole były zmieszane i po ich minach było widać, że są zadowolone. Popołudniu odbyły się zajęcia z samarytanki i mapy prowadzone na dwóch poziomach. Mniej zaawansowanym i zaawansowanym. Te zajęcia miały charakter wykładu wraz z zabawą." Wieczorem obóz Millennium miał kominek związany ze zwiadem przeprowadzonym dzień wcześniej.
ON - cały dzień przygotowywał upominki i pamiątki na uroczystość, warto odnotować, że dopiero tego dnia przyjęli regulamin uczestnika.

16.07 piątek
Tego dnia opis dnia sporządzony został przez Małego Cichego "Przed południem uczestnicy obozu biegli w harcerskim biegu terenowym. Przebiegło ich około 10, wszystko przez pogodę. Decyzja o wyprawie na kross podjęta została dosłownie w ostatniej chwili - wyszło słoneczko i przygrzewało aż do wieczora, ale nic nie wyschło, bo zrobiło się okropnie zimno i tak było aż do rana. Kross - wyprawa w dżunglę Wietnamu sprawiła nie lada uciechę młodzieży tej najmniejszej jaki tej starszej. Dzień był wspaniały"
Zastęp Komandosów z ON dostał pochwałę za służbę w kuchni, przez cały dzień reszta obozu uczestniczyła w różnych zajęciach z przyrodoznawstwa i fotografiki.

17.07. sobota
Opis wg Magdy Habiery "Z powodu piątkowej pogody harcerski bieg terenowy został dokończony dzisiejszego dnia. W przeciwieństwie do dnia poprzedniego dzisiaj poszło to sprawnie. Harcerze, a także i cywile zaskakiwali swą sprawnością i pobijali rekordy szybkości Bieg został ukończony. W tym samym czasie reszta harcerzy miała grę z zuchami pt. >>Stempelki<<." Osobiście grę zapamiętałem po tym, że biegało się ze szmatką umazaną w farbie plakatowej i mazało się co fajniejsze dziewczyny. Wszyscy byli potem "kolorowi", gra zakończyła się zbiorową kąpielą. Dalej w książce pracy obozu czytamy: "Po obiedzie zuchy zostały przemieszane z harcerzami i podzielone na grupy. Odbyły się zajęcia typu przeciąganie liny, kreciął, rzut zapałką namiotową. Wieczorem w formie podsumowania dnia odbyło się ognisko obrzędowe. Zuchy pokazywały nam swą obrzędowość a my im swoja. Dzień zakończył się wspólnym kręgiem wokół ogniska. Dzień ten pokazał harcerzom, że zuch też druh i można się z mini super bawić". O ile dobrze pamiętam, to na tym ognisku siedziałem półnagi, bo taki był mój strój Indianina, wysmarowany od stóp do czubka głowy offem przeciw komarom. Nie przewidziałem, tylko tego, że będzie mi zimno...
Dzień 17. 07.1999 upłynął też pod znakiem urodzin Lucia. Impreza zorganizowana była na kąpielisku. Co tam się naprawdę wydarzyło nie wiem, gdyż mój skromny udział zaznaczyłem na samym początku imprezy, potem poszedłem na wartę do kolonijki zuchowej, gdzie obozu pilnował Luciu, a to właśnie była jego impreza więc doszedłem do wniosku, że warto aby na niej był. Faktem jest, że w nocy wrócił skądś dh Jarek i nic nie zauważył. W obozie na bindudze nie było nic słychać. Wszystko było by ok. gdyby nie Nowy i Wojtek, którzy w nocy w kuchni zrobili sobie frytki i nie posprzątali po sobie. Rano między innymi o to była awantura. Po południu 18.07 odbyła się Rada Szczepu, gdzie omówiono zaistniałą sytuację, kwestię "Strefy Mroku", oraz tego, że Marcin B. Stracił kontrole nad swoim obozem Starszoharcerskim, "Duchy Puszczy". Na tej radzie po raz pierwszy i jedyny w życiu usłyszałem jak Marcin B. przyznał się do błędu. W konsekwencji rady Nowy z Wojtkiem opuścili obóz Marcina, bo podobno dezorganizowali program, z innych źródeł wiadomo było, że tam były non stop tarcia między nimi, Nowy po prostu proponował ciekawsze zajęcia. Marcin miał też przykazane, aby nie olewał Pawła Czyszka, który był komendantem Zgrupowania, co do tej pory notorycznie robił. Dziś z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że od tej rady, świat naszego Szczepu bardzo się zmienił, nic już nie było takie same. Co ciekawe w połowie obozu wyjechał Marcin B. Potem nagle z wizytą pojawił się na terenie obozu dh Dariusz Masny Komendant Hufca, który świetnie wiedział co u nas się działo. Wiele osób, być może niesłusznie, powiązało szybko te dwa fakty w jedną całość...

18.07. niedziela
Książka pracy obozu Millennium: "W dniu dzisiejszym decyzja komendanta obozu i komendanta zgrupowania dh Jan Krzyworączka został wydalony z obozu za 3-krotne złamanie regulaminu obozowego (oddalenie się z terenu obozu) Odebrali go rodzice i zawieźli do Warszawy". Tak zakończyła się przygoda Szczepu z druhem, którego zuchy się bały... Dalej możemy przeczytać: "Rano poszliśmy do Mikaszówki na mszę po niej nastąpiło nadanie imienia profesora Andrzeja Batko ścieżce przyrodniczej, przygotowanej przez obozy naukowe i ich kadrę. Przemawiał Sołtys, Leśniczy, Ksiądz oraz dh Jarosław Pytlak i inni. Tablice ścieżki odsłoniła żona Profesora Andrzeja Batko. Po przemowach wyruszyliśmy na samą ścieżkę. Przygotowane tam były punkty informujące. Niestety nie każdy był dobrze przygotowany. Po ciszy poobiedniej poszliśmy na śluzę Sosnówek na tak zwane Bąbelki. Wszyscy doskonale się bawili, niestety nie mieliśmy dużo czasu więc szybko wróciliśmy do obozu. Po powrocie wybraliśmy się na festyn. Odbył się mecz miedzy obozem naukowym a miejscowymi chłopcami" Tu warto dodać, że był to festyn na bindudze Kudrynki a mecz cóż przegraliśmy 15:0 choć jak to jest utrwalone na filmie video u niejakiego Macieja Tomaszewskiego Komentator sportowy w osobie Dużego Cichego dawał siebie wszystko, aby umilić pogrom... "Niestety przegraliśmy. Później odbyło się ognisko z kiełbaskami a na końcu dyskoteka. Nie było dużo atrakcji, dlatego też dzieci nie wyszalały się, mimo wszystko nie miały skwaszonych min. Cały dzień oparty był na relacji obozu harcerskiego i obozu naukowego"
ON:" Uroczystość nadania imienia szlakowi dyd. Udała się!!!", dalej następuje lista wielu szacownych gości, którzy licznie przybyli aby uświetnić naszą uroczystość. Książka pracy ON wspomina też o sławnym już meczu, jednak nie podaje nic o decyzji zmiany trenera czy zakupie kilku renomowanych zawodników...

19.07 poniedziałek
Obóz Millennium ma Rajd. Grupa I pod opieką Kasi Pyrżak miała trasę Mikaszówka - Binduga Kudrunki - Rudawka - Śluza Kurzyniec - Rudawka pierwszego dnia zanotowano "W Rudawce zostawiliśmy plecaki i zjedliśmy krótki posiłek Spacer na śluzę bez plecaków bardzo się podobał. Wieczorem były śpiewanki przy kolacji." Grupa II pod opieką Anny Matysiak miała trasę: Mikaszówka - Gorczyca - Serwy - Czarny Bród - Płaska - Mikaszówka. Pierwszego dnia zanotowano: "Pogoda (b. Upalnie) była bardzo uciążliwa. Wieczorem grupa była bardzo zmęczona, ale wieczorne ognisko było bardzo miłe." Grupa III pod opieką Grzegorza Cichockiego, Krzysztofa Luciaka, ale Luciu wrócił bo zachorował, oraz Łukasza Nowackiego i miała trasę Lelak - Rygol - Stanowisko - Zelwa - Sejny - Giby - Okółek - Dworczysko - Rygol - Lelak. Pierwszego dnia zanotowano: "Dobre tempo, przeszliśmy ok. 22 km inne uwagi o pogodzie jak wyżej".
ON: "Wszyscy uczestnicy z zainteresowaniem uczestniczyli w zajęciach >>Zioła i ich zastosowanie<<, które prowadziła p. Hanna Batko, nauczycielka biologii oraz zapoznawali się z gatunkami porostów, występującymi na szlaku. Poszczególne zastępy przygotowywały po jednej konkurencji do olimpiady sportowej, która odbyła się po południu."

20.07 wtorek
Nadal Rajd Grupa I "W planach mieliśmy wybrać się do styku trzech granic państwowych. Niestety nie dotarliśmy tam ponieważ wszyscy byli bardzo zmęczeni, a na drodze spotykaliśmy cały czas tabliczki z zakazem przejścia tą drogą (np. ścinka drzew). Dlatego po dojściu do Muł wróciliśmy do Rudawki, posililiśmy się; pośpiewaliśmy na kominku. Mimo zmęczenia bardzo się wszystkim podobało." Grupa II: "pogoda utrudniała chód, ale posiłki, śpiew były sympatyczne. Okrążyliśmy jezioro Serwy. Pierwsze odciski dały znać o sobie. Grupa była bardzo zadowolona z I noclegu na sianie; spaliśmy do późnego ranka i to było wspaniałe. AHA Delicji i Ryż mamy już dość!". Grupa III "Zelwa - Sejny tylko 10 km w 4h! Potworność, ale w upale? Sejny piękne, zwiedzone na wylot. PKS do Gib, nocleg u świetnego proboszcza".
ON: "Uczestnicy zapoznali się z kolejnymi odcinkami ścieżki; z historią Kanału Augustowskiego, z życiem codziennym wsi w okolicach szlaku, z charakterystycznymi zbiorowiskami roślin oraz chronionymi gatunkami roślin i zwierząt. Kandydaci do zdobycia Odznaki Przewodnika po ścieżce przyrodniczej "Bocianisko" mieli okazję prowadzić grupę i w praktyce zaprezentować swoją wiedzę i umiejętności. Wszyscy uczestnicy zapoznali się ze sposobami orientacji w terenie."

21.07 środa
Grupa I "Rano PKS - em wybraliśmy się do Augustowa. Po chwilce wolnego czasu na upragnione zakupy. Popłynęliśmy statkiem na wycieczkę po pobliskich wodach. Wieczorem PKS - em wróciliśmy do Mikaszówki. W ostatnie 10 minut powrotu do obozu dorwał nas deszcz. Rajd się wszystkim podobał". Grupa II "Wracaliśmy wolnym tempem:
- długi i miły postój w Płaskiej z bardzo fajnym śniadaniem
- przepyszny podwieczorek
- długie leżakowanie
- Bardzo bolesne odcisków odmaczanie,
ALE ZADOWOLENIE PEŁNE!" (cokolwiek to znaczy...:):):) - przyp. Autor)
Grupa III "Na śniadanko po pączku i prawie na czczo osiągnęliśmy tempo prawie 7 km/h wczesny obiad w Dworczysku u miłej pani, która sama budowała stodołę, drugie danie w Rygoli, stąd spóźnienie 1,5 h (ale też warunki pogodowe niesprzyjające nad wyraz) przeszliśmy ok. 55 km i przeżyliśmy doskonałe przygody". Z tym spóźnieniem to było tak... Mały Cichy z Nowym wykombinowali, że sforsują Kanał na wysokości kuchni. Nowy desantował się na bindugę celem uchwycenia przyczółka i organizacji ratownika. Potem po moście linowym na przyczółek przerzucono by główne siły. Na drodze do szaleństwa stanęła jednak dh Ewa i dh Paweł Czyszek i ekipa musiała wracać na około.
ON miał dziś Kross przygotowany przez harcerzy.

22.07 czwartek
Dzień pechowca, nie będę go opisywał bo wygląda z opisu na klasykę z lekkimi odchyłami. Wieczorem był festiwal prowadzony przez HS z obozu Millennium zastępy zajęły w kategoriach dwa 3 miejsca i jedno 1 za co był w nagrodę tort.
ON miał biegi na orientacje w terenie i część drugą po festiwalu w nocy jak podaje książka pracy "wszyscy ukończyli biegi."

23.07 piątek
Obóz Millennium: "Przed południem zaczął się >>Dzień Mistrzów<<. Obóz podzielił się na trzy grupy, gdzie na punktach omawiana była historia, musztra i rozpalanie ognisk. Ludzie objawiali się brakiem zainteresowania. Po południu odbyły się zajęcia sportowe. Graliśmy w piłkę nożną chłopaki / dziewczyny. A następnie skakaliśmy przez skakankę. W nogę wygrali chłopcy 3:0, ale zabawa była przednia dla wszystkich. Wieczorem odbyło się ognisko harcerskie niestety nie można było pójść na prawdziwe ognisko, wiec zgromadziliśmy się w kręgu wokół masztu. Mimo tych niedogodności ognisko odbyło się w bardzo miłej i przyjemnej atmosferze przepełnione obecnością rodziców dzieci. Dh Anna Matysiak w bardzo ciekawy i zwięzły sposób przedstawiła nam historię harcerstwa i skautingu. Tym pouczającym akcentem kończąc dzień."

24.07 sobota
Obóz Millennium "Przed południem rozpoczęły się przygotowania do biegu Zakończającego obóz w postaci Dnia Mistrzów. Była to kontynuacja zajęć dnia poprzedniego. Zainteresowanie było większe niż w piątek. Większość dzieci spędziła czas ze swoimi rodzicami w związku z tym zajęcia miały luźny charakter. Odwiedziny rodziców przebiegały w miłej atmosferze. Przygotowanie do Biesiady były raczej oparte na spontaniczności, ale ogólnie przyniosły dobry efekt. Śluby zawarli wszyscy uczestnicy konkurs kulinarny wygrał zastęp Apollo 12" z sałatką warzywną. Rodzice brali udział w zajęciach wieczornych i byli zadowoleni z pracy obozu". Tu warto zrobić mała dygresję na temat kuchni. W tym roku powstał tzw. Oś Pelagi cała kuchnia, wydawalnia i umywalnia oraz stołówki były ustawione w jednej osi z widokiem na domek Pieli.
Wieczorem i w nocy odbyła się Noc Duchów wymyślona wspólnie przeze mnie i Nowego. Była ona taka kameralna świece i symbole z maki na ziemi. Ja tym razem budziłem ludzi i wysyłałem do lasu. Każdy delikwent musiał przytomnie opowiedzieć wierszyk. Wszystko było ok. do momentu gdy jedna druhna po powiedzeniu wierszyka obudziła się w środku lasu... Ogólnie rzecz ujmując lunatykowała. Fizycznie było ok. ale psychika uruchomiła się dwadzieścia minut później w środku lasu. Boże jaki ona wydała z siebie wrzask, skowyt, trudno to nazwać, pannę znaleźliśmy gdzieś na bagnach, po krótkiej "akcji ratunkowej"...
Wyjazd zuchów i ON u do Warszawy.

25.07 niedziela
Obóz Millennium "Od śniadania do obiadu był czas aby wyprać wszystko i odespać nieprzespane noce i pouczyć się przed biegiem. Dopiero po obiedzie w życiu obozu rozpoczął się ruch. Szumnie została otwarta co roczna olimpiada. Przyjechał sam przedstawiciel PKOLu, który otworzył imprezę sportową. Na początku były imprezy grupowe. (do kolacji) a po kolacji imprezy wymyślone i przeprowadzone przez olimpijskie. Zakończenie zostało przesunięte na dzień kolejny. Wielkie gratulacje za pomysłowe nazwanie swoich grup dla wszystkich bawiących się. Nazwy były takie jak ? Wściekłe Kulasze, czy ? Brzdęk Pękła Szyba. Zabawy było tego dnia wiele."

26.07 poniedziałek
27.07 wtorek

Książka pracy milczy...

28.07 środa
Wyjechał Tomek Kołacz

29.07 czwartek
Obóz Millennium: "Apel kończący obóz, początek repionierki namiotowej wieczorem kabareton". Z Kabaretonem wiąże się miły fakt, że ja rozstawiłem ognisko, a było ono największe za sprawą menażnika zuchowego, który zaadaptowałem po obozie jako private do namiotu w zgrupie. Ognisko miało wysokości ok. 3 metrów i było dwu poziomowe, ustawiałem je pół dnia, ale warto było. Ostatniego dnia dowiedziałem się, że wracam Roburem ze sprzętem sama jazda była nawet ok., bo dziadek w okularach na nosie nie jechał więcej niż 70. Wracałem z Pawłem ze 109. Pamiętam ,że nie można było znaleźć pokrowców od małych namiotów i wsadzono je luzem do środka w następnym roku prawda wyszła na jaw i dh Jarek miał o całą sprawę słuszną pretensję, bo de facto namioty zostały zniszczone.

Otrzęsiny na RTV i AGD PI i Sigma
Zrobiliśmy pewnego wieczoru otrzęsiny dla Asi Popis. Ja Żemek i Kabzik przebrani w niebieskie worki foliowe z symbolami: "P", "S" i "AGD i RTV" udawaliśmy kosmitów. Oj całe otrzęsiny były klasyczne, odbyły się na stole w stołówce, na końcu obiecanka przy ognisku na dole. Asia pamiętam jak dziś przytuliła Magdę Habierę, a trzeba wspomnieć że Asia była mokra od stóp do czubka głowy i przypominała małe ciasteczko. Magda nie była zadowolona z faktu, że Asia ją przytuliła, ale nas to ubawiło do łez.
Na końcu warto wspomnieć też o strefie mroku, która była. Zaczęła się jeszcze na kwaterce i trwała około tydzień po zamknięciu obozu. Co tam się działo niech wiedza tylko Ci którzy wiedza a i tak chcieli by zapomnieć. W założeniu miało to być miejsce dla weteranów i gości co spowodowało, że Strefa Mroku rządziła się swoimi prawami.
Weterani mieli jeden dość fajny pomysł. Pewnego wieczoru wyjęli oni maszt obozu Millennium pocięli go na 42 kawałki i związali sznurkiem i tak powstał "Rajdowy zestaw Masztowy". Harcerze odpowiedzieli następnego wieczoru zmasowanymi wzorami z pasty do zębów na lakierze samochodów będących własnością weteranów. Niestety pasta do zębów pozostawiła lekkie ślady na lakierze i już nie było tak fajnie...

 
   

Następny Obóz