Dużego Cichego Kroniki Mikaszówki
Lato 1988
Lato 1989
Lato 1990
Lato 1991
Lato 1992
Lato 1993
Lato 1994
Lato 1995
Lato 1996
Lato 1997
Zakończenie 1
Lato 1998
Lato 1999
Lato 2000
Lato 2001
Lato 2002
Zakończenie 2
Literatura
do druku...
(1.57MB / 98str.)

MIKASZÓWKA II

Czas trwania: 28 dni (sierpień 1989)
Obrzędowość: Jaskiniowcy

UWAGI:

  1. Brak jakichkolwiek materiałów źródłowych powoduje, że przytoczone zdarzenia nie są w porządku chronologicznym.
  2. Przewodnim utworem obozu: "Biedronka" i "Peron Łez"

Ten obóz w Mikaszówce charakteryzował się kilkoma punktami:

  1. Był to obóz bezstresowy, brak w nim było wart, brak karniaków.
  2. Cały czas pogoda była jak pod psem, cały czas lał deszcz. Wszelkie oznaki słońca witaliśmy radośnie brykając wzdłuż polany.

Obrzędowością byli jaskiniowcy. Z całego obozu pamiętam Czubka kąpielówki obszyte futerkiem jako strój obrzędowy oraz okrzyki. Czubek miał zastęp o dźwięcznej nazwie "A". Konkurs okrzyków polegał na tym, że każdy zastęp darł się w niebogłosy krzycząc nazwę jakiegoś wynalazku - wygrała "zapalniczka" wrzeszczana przez zastęp "A".

Na początku obozu była pionierka. Pamiętam, że kopałem z Kraszanem kabel telefoniczny na całej długości z obozu do kuchni. Rozstawienie obozu różniło się trochę w stosunku do roku poprzedniego. Namioty ustawione w podkówkę stały na polance po prawej stronie drogi. Komendantem obozu była druhna Małgorzata Gładkowska. O ile dobrze pamiętam to na tym obozie nie było Czycha ani dh Jarka (ten ostatni był w tym czasie w Niemczech). Na pionierce Czubek sam rozstawił dużą dychę, dziś po latach mogę stwierdzić, że to wcale nie jest takie trudne, choć w roku 1989 wydawało mi się wyczynem nie lada - cóż Czubek to jest ktoś. Przez cały obóz kluczową postacią była Magda Glinka, w końcu dostała od Czubka jego bandamkę, czerwoną, którą nosił przez większą część obozu po 24 godziny na dobę, jak dla mnie to ona była po prostu nie świeża... Z Czubkiem wiąże się jeszcze taki fakt, że czasem zastępował panią kucharkę w kuchni. Kiedyś wysłał mnie do magazynu po różne rzeczy m.in. po sodę. Gdy ją wymieniłem pan Wałaszewski spojrzał się na mnie, potem coś krzyczał do Czubka - dziś już wiem do czego potrzebna jest soda. Drugą barwną osobą obozu był Marcin Moszczyński - "Moszczu". Był on zastępowym moim, Tomasza Gołębiowskiego, Więcha (brak danych) i "Oręby". W połowie obozu poszedł do nas mój brat "Mały Cichy", chcieliśmy też Michała Rowickiego - "Mrówę", ale nie przyszedł. Mały Cichy przyszedł z zastępu Czubka gdzie byli: Artur Jastrzębski, Kraszan, Michał Stawikowski i właśnie Rowik. Moszczu wpisał się złotymi zgłoskami w historię tego obozu w paru konkurencjach. Pierwszą najważniejszą było wbicie sobie w nogę siekiery w trakcie rąbania drewna. Było to dość efektowne. Ponad połowę obozu przechodził z foliową torebką na nodze, a kąpał się w kanale trzymając nogę na plaży...Na śniadanie będzie BALERON...

Inną sprawą był dzień obozowicza. W trakcie wieczornego mycia ludzie w obozie poprzekładali śpiwory. Moszczu znalazł swój dyndający na maszcie.
Ja położyłem się do wyrka i nagle dotarło do mnie, że ten śpiwór jest: za miękki, pachnie dziwnie i w niczym nie przypomina "mojego wora na kartofle".

Szybko odnalazłem swój śpiwór u Filomeny. Do dziś nie wiem czy przeżyła kryzys moralny na widok mojego śpiworka... W ogóle dzień obozowicza zaczął się od tego, że Gołębia i Małego Cichego wyniesiono do namiotu dziewczyn. Gdy się obudzili mieli dylemat moralny "wyjść czy nie wyjść". Maleństwo była związana w "baleron" i powieszona pod bramę. Ktoś inny był spakowany w "kanapkę"1.

Bardzo modne było na obozie wrzucanie do ognia w parniku dezodorantów. Pewnego razu starsi podrzucili taki do parnika, zaraz potem Moszczu trzonkiem od saperki rozgrzebywał żar i wtedy zadziałał dezodorant pod wpływem temperatury. Rakieto-parnikDość długo Moszczu oglądał ze zdziwieniem na twarzy trzonek, który trzymał w ręku. Podobny motyw był na otrzęsinach, gdy do parnika wsadzono Magdę Krolską i Konrada Pietruczuka, po czym rozpalono pod spodem ogień z prawie samych dezodorantów2... Konrad zdobył też na tym obozie ochotnika. Innego typu niebezpieczeństwem były szerszenie. Miały one gniazdo w starej budce dla ptaków na skraju polany. Nikt nie został urządlony, ale najgorzej pracowało się w kuchni. Gdy w N-Sie smarowaliśmy dżemem kanapki, zawsze bacznie obserwowaliśmy eskadrę 5-8 owadów pod sufitem. Do dziś jest okrągły ślad na pole N-Sa po patelniach, którymi Moszczu po prostu rozmazał szerszenia. Czubek potrafił wpstryknąć takiego w locie do pieca. Mnie osobiście odbił się taki od ucha, nie powiem abym się nie bał. Barwną postacią obozu był też niewątpliwie Senior, jako oboźny. Potem nabawił się wstrząsu mózgu skacząc ze słupa do wody ( wtedy stał jeszcze na kąpielisku słup). Więchu z naszego zastępu podobnie jak Kraszan sypiał w ubraniu. Kiedyś chcieliśmy zrobić mu kocówę, bo osłabiał cały zastęp na tle obozu, ale ostudziło nas stwierdzenie "Gołąb, gdzie idziesz?". Więchu chyba nigdy nie sypiał...

Może ciasteczko?Modne na tym obozie było nachodzenie nas przez starszych z pytaniem "Gdzie jest karabin?". Odpowiedziałem wtedy "że jestem za mały na wojnę". Lub też przy okazji urodzin (Kropy?) wpychano mi czekoladkę do buzi3... Na obozie razem z nami w kręgu mieszkał druh Babcia. Z rajdu z druhem Babcią pamiętam tylko las i słupki, a raz obchodziliśmy jakieś bagno. Nazwane to było "skróty druha Babci". Grupa dla lepszych, która w trzy dni przeszła 73 km, miała z licznych przygód wliczoną np: ucieczkę przed bykiem... Na V Mikaszówce na rajdzie grupa Czycha przeszła 8 dych w trzy dni. Ja sam 1-2 maja 1997 r. przeszedłem 8 dych w dwa dni, ale wróćmy do realiów roku 1989... A w trakcie tego obozu inflacja poszła w górę tak, że zastanawiano się czy nie zamknąć obozu, bo nagle zostaliśmy bez pieniędzy. Choć potrafiliśmy "ogołocić" sklep GS-u w Rudawce z takich drobiazgów jak igły, guziki. Czubek kupił sobie wtedy siekierę4 (morderca?) . Kolejnym ważnym wydarzeniem obozowym były Chatki. Moszczu, a my wraz z nim mieliśmy chatkę tam gdzie "Komancze" w roku 1988. Chatka nasza była szczególna, gdyż obudowaliśmy ją kocami. Blisko mieliśmy do strumienia. Pewnego razu zostałem na warcie, reszta poszła nad strumień. Odwiedziło mnie wtedy SH5 (Anka Kurowska, Daniel, Senior) . To, że zostałem skrępowany tak, że nie mogłem się poruszyć, to jeszcze nic, ale sentencja wyszeptana mi do ucha "Pamiętaj Cichy, nigdy nie ufaj harcerzom!" dała mi do myślenia, no właśnie co ja tu robię? W tym czasie Moszcza i chłopaków nad strumieniem odwiedził jakiś pedał. Wycofali się szybko. Gdy na dodatek usłyszeli moje wrzaski po prostu przybiegli co sił. Z Chatek pamiętam, że o świcie obudziły nas pioruny i ledwo zdążyliśmy sprawnie się ewakuować do obozu. U Czubka Chatki pamiętać będzie Michał Stawikowski, który może został nie tyle pobity, co Mrówa wytłumaczył mu parę sentencji. Jeszcze jedną bójkę odnotowano ostatniego dnia między Gołębiem, a Arturem. W ogóle ogólne rozprężenie odnotować można było w różnych dziedzinach. Baczność! Maszt wprowadzić!Dziewczyny na apel potrafiły wyjść w klapkach i różowych spodniach od dresu... Pewnym wydarzeniem na obozie była dyskoteka w remizie w Gruszkach. Nie była ona fajna, bo nie puszczali tam żadnych wolnych i w ogóle było drętwo. Pod koniec obozu był bieg zaliczeniowy. Starszym, tzn. mnie, Arturowi, Kraszanowi bardzo pomagała Anka Kurowska tłumacząc nam różne niuanse wiedzy harcerskiej. Zresztą Anka co wieczór śpiewała nam kołysanki, a czasem gdy za mocno rozrabialiśmy potrafiła pokazać nam jeden z chwytów judo, rzucając nami po całej bindudze. W efekcie dobrych rezultatów na biegu krzyż otrzymali Kacper Szklarski, Michał Kochanowski, ja, Lucyna. Było to 25.08.89 r. Każdy z nas wybrał sobie osobę jako świadka, Kacper - Ulę Kwiatkowską, Kochaś - Kropę, ja - Magdę Krolską, Lucyna - (?)(brak na zdjęciu). Każdy z nas miał własne małe ognisko przyrzeczeniowe. Swoją drogą były to bardzo fajne zwyczaje, które jakoś odeszły w zapomnienie i dziś nie są praktykowane... Ostatniej nocy odbyła się też Noc Duchów w czasie trwania maratonu. Ja z Arturem waliliśmy w śledzie wyjąc do księżyca., podobno robiąc ten rumor pobudziliśmy okoliczne psy, które wyły razem z nami ... Ciekawą funkcję wybrał sobie Kochaś, który położył się na trasie i poszedł spać. Ci, którzy w niego wdepnęli wiedzą co głośno wyrażał o obudzeniu go. Tej nocy zginęła plandeka z żeńskiej latryny. O ile dobrze pamiętam była to jedyna kradzież na tamtym terenie. Powrót z obozu był swoisty w swoim rodzaju. Z Gruszek wyjechaliśmy autobusem Miejskiej Komunikacji z Augustowa. Takim Jelczem podróż po mieście jest mało przyjemna, a co dopiero przez 300 km. Na zakończenie chcę dodać, że na tym obozie dość często stosowano "konkurs mokrej koszulki". Dziś ten zwyczaj też nie jest stosowany.

Z tego obozu pamiętam też rozmowę Gołębia z Moszczem, której byłem świadkiem. Gołąb chwalił się co będzie robił po obozie. Moszczu pokiwał głową i kazał mi powiedzieć co robi prawdziwy harcerz po obozie. Wymieniłem "Myje się, śpi, je, ogląda TV". Rozmowa toczyła się wieczorem po drodze do kuchni, szliśmy dołem, świeciło wtedy słońce...

Na tej Mikaszówce był też dwudniowy wypad nad skarpę, nad Czarną Hańczę. Trafiliśmy na dwa dni słońca. Motylem jestem...Woda była lodowata, ale my się tym zbytnio nie przejmowaliśmy. Urządzono konkurs skoków z polany na plażę - efekt można oglądać na zdjęciach. Był też motyw - chyba Czubek, którejś druhnie położył kostium kąpielowy na szuwarach po drugiej stronie rzeki. A ona biedna nie mogła przepłynąć... Wieczorem musiałem się przyznać, że nie wziąłem długich spodni. Było jeszcze zabawniej gdy rozkładano namiot z werandą (ten w paski - tzw. I namiot z serii kosmicznych). Nikt nie wiedział jak, które maszty ze sobą połączyć. W końcu w nocy udało się go rozstawić na tyle, że nie przepuszczał deszczu...

 
   

Następny Obóz

 

Przypisy:

 
1. W/G Marcina B. - "Baleronem była (też ?) Madzia Buchało. Z Maleństwa zrobiono kiełbasę - została zapakowana w worek po namiocie "10D" - są zdjęcia! - zaś Madzia wylądowała na gałęzi w siatce do siatkówki. Kanapką był chłopak, ale nie pamiętam, który." do tekstu...
2. W/G Marcina B. - "Pod Kondziem był tylko niestety! jeden dezodorant, zresztą Konrad nie zwrócił na niego uwagi - obiecano mu, że poleci na Księżyc i był mocno rozczarowany. Na samych otrzęsinach był również słynny kat - sprowadzono otrząsanych na bindugę, w ciemnościach zapłonęły reflektory samochodu mojego ojca oświetlając pieniek i stojącą przy nim postać w czarnej pałatce i siekierą dwuręczną (Ja!). Do pieńka podprowadzono krzyczącą postać, błysnęła siekiera i głowa spadła. Światła zgasły, a prowadzący rzekł grobowym głosem do otrząsanych: "On nie zdał egzaminu..." Manekina robiliśmy przez dwie godziny, głowa była oczywiście nieprawdziwa, choć była na głowie prawdziwego człowieka. Problemem było wycelowanie siekiery tak, żeby sięgnąć "głowy" nie uszkadzając ubrania manekina i kaskaderów, którzy go trzymali. Wrzaski wydawał ukryty za pieńkiem dubler. Po otrzęsinach okazało się, że uciąłem kołnierzyk kangurki brata - był zły... Puentą wieczoru był fakt, że NIKT NIE ZAUWAŻYŁ TEJ SCENY - otrząsani byli zbyt zajęci sami sobą." do tekstu...
3. W/G Marcina B. - "To ja Cię nachodziłem Cichy! Jeden, inny gość stwierdził, że karabin jest pod kanadyjką." do tekstu...
4. W/G Marcina B. - "Ulubionym towarem były tanie osełki do kos. Obóz był nimi usiany." do tekstu...
5. W/G Marcina B. - "Wizytę u Ciebie w chatce firmowałem też ja, bo przecież byłem wtedy też w SH na funkcji kierowniczej." do tekstu...