27.06.1998
"Gdy przyjechaliśmy zaskoczył nas deszcz oraz nie rozłożone
przez Marcina B. namioty. Po małym zamieszaniu dotyczącym rozkładania
owych namiotów, zjedliśmy lekko lepkie kluseczki z białym serem."
28 - 30 lub 31.07.1998
Rajd fascynujący opis działań wojennych prowadzonych w szeroko rozumianych
okolicach Bindugi Lelak, niestety nieznanego autora. Polecam go
do lektury, jednak nie będę go cytował sami się pomęczcie...
01.07.1998
Leśne Elfy urządzają ciemnię w Rudawce. Hmm opis Andrzeja S. Podaje
enigmatycznie coś o robieniu niewidzialnych totemów i menażników,
oraz po obiedzie o zajęciach w lesie. Po kolacji był mecz w którym
kadra wygrała z obozowiczami 9:6
2.07.1998
"Ha mam nazwy zastępów: Leśne elfy, Czarne Wdowy, Szalone Łosie
są na Sosnówku, a Dziobasy II są w Rudawce. zastęp Kumamy miały
zajęcia z panami Piotrami. Po kolacji kadra znów wygrała w nogę."
3.07.1998
Tym razem Dziobasy są w ciemni w Rudawce a "reszta gania po
lesie".
4.03.1998
Zajęcia w Rudawce, gdzie obozowicze czerpią papier i wywołują zdjęcia.
A był mecz który jak zwykle wygrała kadra. Wieczorem ognisko.
5.07.1998
Niedziela kościół i "Tego też dnia miało miejsce Wielkie Polowanie
Na Małe Fioletowe Ludziki, choć lepiej przemilczeć okoliczności
w jakich owe niewinne istotki masowo zeszły z ziemskiego padołu."
6.07.1998
Hmmmm... "Rano wstało słońce, a wieczorem zaszło, a w nocy
pojawił się księżyc i gwiazdy. W dzień padał deszcz a w nocy spałem
i nie wiem jaka była pogoda. (...) Starsze zastępy poszły do lasu,
a młodsze zostały zawiezione do Mikaszówki i wróciły na piechotę.
Po obiedzie były zajęcia programowe, po których była kolacja i mecz
(...)".
7.7.1998
Chętni na rajdzie do Rudawki reszta obiera ziemniaki i uczestniczy
w grze terenowej... po kolacji był mecz....
8.07.1998
"Tego dnia (...) odwiedziły nasz obóz zuchy z drużyn ZHR. Była
dla nich zorganizowana wędrówka z Mikaszówki do Bindugi Lelak Później
zuchy zjadły obiad w NASZYCH MENAŻKACH !!! Natomiast po obiedzie
odbyła się gra, po której zuchy zostały odwiezione na ekspozycję
do Rudawki. Sądząc po minach dobrze się bawili..."
9.07.1998
Gra "Nibylandia"
Dalej opisu nie ma...
Wg Planu pracy Obozu Naukowego "Bocianisko IV"
obóz trwał do 11.07.1998.
Na terenie odbywała się też kolonijka zuchowa. Jedną z atrakcji
był Jaś Krzyworączka, który był większy niż inne dzieci co skwapliwie
wykorzystywał... Kolonijka trwała do 26.07.1998. W kadrze byli Asia
Kwiatkowska, Migdał, Alicja i jeszcze jedno sympatyczne dziewczę.
Obrzędowość była na "5" jak zawsze :).
Na nowym miejscu był obóz "KV", gdzie
rządzili Marcin B., Luciu i Mały Cichy. Ich obóz położony był na
Nowym Miejscu, obrzędowość "stylizowana była na szeroko rozumiane
średniowiecze" o nazwie "Albion". Mieli fajną bramę
z wieża wartowniczą i stroje średniowieczne. Mały Cichy biegał przebrany
za mnicha, Luciu i Marcin byli Szkotami. Rajd mieli jak wynika ze
zdjęć daleko na południe za Lipsk, Wołkusz i okolice...
Dość podobnie, ale w dalekiej Arabii wyglądał obóz
"Templum Salomoni" Kadra Danka Cichocka i Nowy stworzyli
sobie mocną ekipę Templariuszy, która biegała w białych płaszczach
z czerwonymi krzyżami na pleckach. W namiotach mieli specjale wieszaki
na płaszcze, a koło namiotu nieduża wieża strażnicza. Od niej do
drzewa obok obozu odchodził sznurek do którego przewiązany był inny
sznurek, który zakotwiczony był na środku placu apelowego. W tym
roku mieliśmy maszt bez drewna. Wymyśliłem to i wykonałem, choć
nikomu nie polecam łażenia po drzewach - strasznie wieje... Templariusze
dość solidnie wykonali swój plan zajęć, łącznie z wycieczką do Malborka
w ramach rajdu. Zrobili Kross dla "Janiny", mieli bieg
na SH, w ramach którego, podjęli próbę naprawy mostu na Pieciówce.
W nagrodę za swą dzielną służbę jak i całokształt wszyscy dostali
Pagony SH.
Na ten obóz pojechałem łysy jak kolano...
Obóz 99WDH "Janina" trwał od 11.07 do 31.07,
obrzędowość w tym roku była na Arabię. Nazwa obozu: "Kalifat
Alf Lajla Wa - Lajla" (Kalifat tysiąca i jednej nocy). Zdobnictwo
obozowe otwierała brama przypominająca swym kształtem meczet. Była
kolorowa i wykonana z lekkich elementów, za razem trwała. Pośrodku
placu apelowego w ramach totemu obozowego była oaza zieleni z małym
wiecznie wysychającym jeziorkiem :). Ale clou zdobnictwa to była
świetlica... Wyłożona dywanami, wystrojona na typowy pałac arabski.
Spotykaliśmy się tam na przeróżnych grach i zabawach siorbiąc kakao
ze specjalnie ozdobionych kubeczków. Każdy miał swój i każdy musiał
sobie sam ozdabiać własny kubek. Każdy miał specjalnie przywieziony
z domu strój arabski, w tych strojach często i wszędzie paradowaliśmy
przy różnych okazjach. Z innych elementów obozowych to w namiocie
gdzie ja nocowałem, zbudowałem z Pawłem Czyszkiem i niejakim Szazą
stawiany kombajn w kształcie dwóch trójkątów, i do tego stawianego
Cadillaca przez cały namiot, czyli trzyosobową pryczę. Wszystko
było stawiane bez żadnego dołka.
Nie wiem dlaczego, ale w pamięci utkwiły mi wieczne
palestyny, jedna z nich jest na zdjęciu, podczas jednej takiej nocnej
Edi szedł trzymając głowę na materacu i spał. Do dziś nie wiadomo
jak działał jego autopilot, ale autentycznie szedł i spał...
Z innych spraw to pamiętam Rajd na daleką północ
Zelwa Sejny i dalej, gdzie nocowaliśmy w litewskiej szkole, były
tam kibelki, na zewnątrz budynku, gdzie załatwiało się w pozycji
na narciarza. Cały rajd mieliśmy piękną pogodę co skwapliwie wykorzystywaliśmy
na kąpiele. A zapomniałbym o tradycyjnych glebach z plecaczkami
co było dość zabawne... zwłaszcza dla kadry...
Pewnego wieczoru nie obudzono mnie na przyrzeczenie
SH. Ocknąłem się rano w mundurze, bo tak poszedłem się zdrzemnąć.
Rano się spakowałem i opuściłem obóz.
Resztę obozu mieszkałem w zgrupowaniu pracując z
Robertem Koprem i Żemkiem. Dziś uważam, że słusznie zrobiłem, choć
każdy czuje się tu jakoś kontrowersyjnie. W obozie zostałem persona
non grata co zaowocowało tym, że Małgosię Zwierzyńską przywiązaną
do masztu niósł Nowy z Leszkiem, a nie ja. Otrzęsiny te wymyśliliśmy
z nowym i ekipą ze dwa dni wcześniej przy posiłku czy jakoś tak,
w każdym razie nie zabrało nam to dużo czasu. Konsekwencją odejścia
było potem moje przejście do zuchów od września 1998 gdzie przez
cztery lata jako ogniwo pośrednie nieudolnie starałem się przytrzymywać
przy życiu drużynę zuchową na szczęście ostatnio przejęły ją ode
mnie definitywnie Justyna i Magda.
24.07 w Lesznie pod Warszawą odbył się pogrzeb Łukasza
Pilińskiego. Na pogrzebie jako delegacja Szczepu byłem ja i Żemek.
|