Wprowadzenie
(fragmenty poradnika "Ocenianie opisowe w nauczaniu zintegrowanym")

"Opisowo czy stopniami?
Nauczycieli klas I-III można podzielić na dwie mniej więcej równe grupy: zwolenników oceniania opisowego i jego przeciwników. Ci pierwsi zdobyli sobie ostatnio znaczącą przewagę, bowiem ocenianie opisowe stało się, w majestacie reformy, obowiązującym sposobem przedstawiania osiągnięć uczniów w kształceniu zintegrowanym. Ci drudzy klną z cicha i tworzą elaboraty, do których nie mają za grosz przekonania.

Na straży moralności stają władze oświatowe, które, jak na przykład warszawskie kuratorium, wydają okólniki, interpretujące przepisy ministerialnego rozporządzenia. W myśl tych interpretacji posłużenie się przez nauczyciela słoneczkiem o zmiennej liczbie promyczków dla odzwierciedlenia poziomu dokonań ucznia jest zakazane, bowiem nosi znamiona oceniania punktowego. Ma być opis i basta!1

Spróbujmy zważyć za i przeciw obu sposobów oceniania.

Za opisywaniem, dodajmy, pozytywnie podkreślającym osiągnięcia ucznia, stoją murem psychologowie. Popierają ich rzesze nauczycieli, którzy w tej formie komunikowania się z uczniem widzą ucieleśnienie relacji mistrz-uczeń. Marzą oni o "odczarowaniu" szkolnych ocen i odebraniu im roli podstawowego czynnika motywującego i fetysza, bezkrytycznie wielbionego przez wielu ludzi.

Ocenianie opisowe ma położyć kres erze uczenia się "dla stopnia". Istotnie, stwierdzenie: "Poćwicz Jasiu w domu czytanie, to może uda ci się zdobyć piątkę!" odwołuje się tylko do niskiego instynktu posiadania "piątki", czyli bycia dobrze ocenionym. Tymczasem opisowe: "Poćwicz Jasiu w domu czytanie, to nauczysz się czytać szybciej i ładniej!" apeluje do zdrowego rozsądku dziecka i jego naturalnego dążenia do doskonalenia się.

Zwolennicy oceniania opisowego wskazują, że pozwala ono na indywidualizację podejścia do ucznia. Stosowanie stopni szkolnych zmusza nauczyciela do przyłożenia w danym momencie jednakowej miarki do wszystkich uczniów, podczas gdy opis umożliwia jednakowo życzliwe potraktowanie wszystkich, a więc uwzględnienie obiektywnie istniejących różnic tempa rozwoju uczniów.

Ocena punktowa grzeszy brakiem precyzji. Cóż to właściwie znaczy "czytać na czwórkę"? To znaczy jak? Zbyt wolno? Zbyt szybko? Za cicho? Stopień szkolny jest na tyle nieprecyzyjny, że po prostu zwalnia adresata od myślenia, co się za nim kryje.

Równie istotne argumenty przedstawiają przeciwnicy oceniania opisowego. Pierwszy z nich odwołuje się do tradycji. Ocena punktowa jest głęboko zakorzeniona w przeszło stuletniej historii powszechnej oświaty. "Takie stopnie miewali nasi praojce i takie powinny otrzymywać nasze dzieci" - to bardzo pospolity schemat myślowy. Któż z autorów ocen opisowych nie słyszał przynajmniej raz w swoim życiu sakramentalnego pytania dociekliwego rodzica - "No, dobrze, ale ile to właściwie jest, w stopniach?". W istocie - niezwykle ciężko jest walczyć z tradycją.

Nikły ładunek informacji zawartej w tradycyjnym stopniu szkolnym może być również traktowany jako jego zaleta, a mianowicie - stopień szkolny jest syntetyczny. Większość ludzi bardziej skłania się do refleksji nad czymś, co może przyjąć kilka zaledwie możliwych stanów, niż nad tym, co trzeba opisywać kilkunastu, albo kilkudziesięciu parametrami. Tak jak w praktyce - im więcej celów stawiamy sobie w danym działaniu, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że którykolwiek z nich zostanie rzetelnie zrealizowany.

Stopnie szkolne są dużo łatwiejsze do codziennego stosowania. Oczywiście - lepiej jest, jeżeli nauczyciela stać na kilka zdań komentarza do każdego obserwowanego działania ucznia. Ale bądźmy realistami - w przeciętnej klasie szkolnej nigdy chyba nie będzie to możliwe. Zresztą, zdolność dziecka do przyjmowania takich komentarzy też nie jest nieograniczona. Zalane potokiem słów może na nie zważać w mniejszym stopniu niż na... słoneczko z czterema lub pięcioma promyczkami.

Rozważanie o wyższości jednego lub drugiego sposobu oceniania nie wpłynie jednak na zmianę obecnego stanu prawnego, który nakłada na nauczycieli klas I-III obowiązek wystawiania ocen opisowych. W najlepszym razie (i tak właśnie zaproponowaliśmy w naszym programie nauczania zintegrowanego2) stopnie mogą służyć do oceniania bieżącego, natomiast już oceny klasyfikacyjne muszą mieć charakter opisowy. (...)

Jaka powinna być ocena opisowa?
Daje się zauważyć dwie generalne tendencje w opisywaniu osiągnięć ucznia, które można określić jako: "dla pracowitych" i "dla leniwych" (mowa oczywiście o pracowitości lub lenistwie oceniającego!).
Oceny "dla pracowitych" mają formę wypracowania. Może ono być adresowane do dziecka: "Drogi Jasiu! Cieszę się, że stawiasz coraz równiejsze i kształtniejsze literki..." lub do osób dorosłych: "Jaś pisze coraz staranniej..." lub (o zgrozo!) "Poziom graficzny Jasia uległ zdecydowanej poprawie...". Oceny takie na ogół dobrze się czyta (za wyjątkiem skrajnych przypadków grafomanii), natomiast trudno jest je porównywać między sobą, często bowiem nie posiadają uniwersalnej struktury, powstając raczej w zależności od impulsu kierującego w danym momencie autorem.

Oceny "dla leniwych" przybierają formę różnego typu kwestionariuszy lub formularzy, na których, metodą skreślania, podkreślania lub "odhaczania" wybiera się spośród wielu te sformułowania, które najlepiej oddają osiągnięcia dziecka. Mnogość funkcjonujących formularzy oceny opisowej przynosi chwałę pomysłowości narodu nauczycielskiego, zarazem jednak dając świadectwo braku jednolitej wizji, co tak naprawdę w tej ocenie powinno być opisywane. Tym niemniej oceny "kwestionariuszowe" są daleko bardziej porównywalne.

Nie widać, jak dotąd, "trzeciej drogi", to znaczy takiej formy oceniania, która nie mieściłaby się w żadnej z powyższych kategorii. Również nasza koncepcja, opisana na dalszych stronach tej książki, bazuje po trosze na "wypracowaniu", po trosze na formularzu. Po prostu każda z tych form pozwala osiągać nieco inne cele i lepiej przemawia do różnych grup odbiorców. Cała sztuka polega na ich odpowiednim skojarzeniu. (...)

Komputer do "czarnej roboty"
Wbrew pozorom, mimo pozornej rozwlekłości, to oceny w formie "wypracowania" są lepiej odbierane i mają większy walor informacyjny. Po pierwsze są krótsze (tak, tak!). Po drugie - dają się czytać. Po trzecie - dają poczucie pewnej indywidualizacji, żeby nie powiedzieć - intymności.

Z drugiej strony nie na darmo określiliśmy je jako oceny "dla pracowitych". Napisanie dwudziestu listów pochłania dużo czasu i mnóstwo inwencji, przynajmniej wtedy, gdy autor nie chce się powtarzać. Wymaga ponadto dodatkowej operacji umysłowej: przekształcenia konkretnych spostrzeżeń na język literackiego wyrazu. Można to zrobić raz, drugi, trzeci, ale prędzej czy później nauczycielowi grozi rutyna lub po prostu... brak pomysłów.

Niezależnie od tego, czy nauczyciel pisze list czy zakreśla wybrane opcje na formularzu, podstawowa jego czynność jest taka sama: przypisanie określonych stanów poszczególnym aspektom oceny. Stąd narodził się pomysł, żeby do tej właśnie czynności ograniczyć pracę nauczyciela, natomiast "czarną robotę", czyli napisanie wypracowania lub wypełnienie arkusza oceny, przekazać komputerowi.

Rozwiązanie to ma szereg zalet:

Po pierwsze: uwalnia nauczyciela od konieczności uprawiania twórczości literackiej. Odpowiednio zaprogramowany komputer jest w stanie stworzyć logiczny i składny gramatycznie list, uwzględniając w nim wszystkie dane wprowadzone przez nauczyciela.

Po drugie: pozwala na uzyskanie, na bazie raz wprowadzonych danych, różnych form oceny (wypracowania i formularza), wyłącznie w zależności od potrzeby i wciśnięcia odpowiedniego klawisza.

Po trzecie: umożliwia tworzenie kolejnych ocen na bazie poprzednich, bez konieczności wertowania sterty papierów i "przegryzania się" przez sformułowania napisane kilka miesięcy wcześniej.

Po czwarte wreszcie: otwiera możliwość opracowywania zgromadzonych danych, na przykład tworzenia historii rozwoju poszczególnych umiejętności dziecka.

Oczywiście opcja "komputerowa" ma swoje wady. Na pierwszy rzut oka grozi ona odhumanizowaniem czynności oceniania, sprowadzeniem jej wyłącznie do odhaczania myszą wybranych opcji na ekranie komputera. Aby tego uniknąć program komputerowy oferuje aż trzy "okna", w których nauczyciel może wpisać to, co mu w duszy gra, w rozdziałach: "Charakterystyka ucznia" (tu jest m.in. miejsce na serdeczności typu: "Jak dobrze mieć taką uczennicę!"), "Informacja o realizacji materiału nauczania" i "Zalecenia do dalszej pracy".

Komputerowy "tłumacz" operuje też z konieczności ograniczonym zasobem słownictwa. To może powodować pewną monotonię powstających dokumentów. Realne jest jednak stopniowe rozbudowywanie jego bazy sformułowań, tak, by drogą losowego doboru można było zwielokrotnić liczbę możliwych do uzyskania opisów tego samego stanu. Nawiasem mówiąc, już teraz, w swoje pierwszej wersji, program "Ocena opisowa" pozwala uzyskać około 1250 trylionów różnych "wypracowań" opisujących całokształt osiągnięć ucznia klas 1-3.

Program komputerowy narzuca określony sposób postrzegania ucznia przez nauczyciela. Zapewne nie wszystkie przyjęte w nim rozwiązania znajdą powszechne uznanie, bowiem każdy nauczyciel po swojemu obserwuje i opisuje postępy dziecka. Możemy mieć jedynie nadzieję, że zastosowany schemat, wynikający z naszych doświadczeń, zadowoli część potencjalnych użytkowników, a uwagi innych pozwolą z czasem dokonać najpotrzebniejszych modyfikacji programu. (...)