Na początku była myśl
Powrót |
Sięgając pamięcią do pierwszego roku studiów pedagogicznych przypominam sobie zajęcia z pedagogiki ogólnej, sprawiające nam wówczas znaczne problemy. Mało kto spośród słuchaczy był psychicznie i umysłowo przygotowany do odbioru i analizy dzieł klasyków psychologii, pedagogiki i filozofii. Trudny język i wysoki poziom abstrakcji powodowały, że zaliczeniu nie towarzyszyło powstanie jakiegokolwiek poczucia więzi pomiędzy nabywaną wiedzą, a przeszłym i przyszłym doświadczeniem. Możliwe, że celem zajęć było ukształtowanie naszej umiejętności myślenia i refleksji pedagogicznej, ale efekt tego był raczej żałosny. Dyskusja sprowadzała się z reguły do mniej lub bardziej udatnego odtwarzania treści przeczytanych książek, a osobistej refleksji najczęściej po prostu nie było. Piszę tę negatywną ocenę z pełną świadomością, z podwójnej pozycji: studenta (który zaliczył przedmiot na bardzo dobry - miało się tę pamięć!) i obserwatora, który śledził męki swojej ówczesnej narzeczonej a przyszłej żony. Dodajmy, że studiując pedagogikę miałem już doświadczenia wychowawcy (instruktora harcerskiego) i studenta biologii. To chyba właśnie wtedy zaczęły we mnie kiełkować myśli, które później stały się podstawą tego, co dzisiaj określam mianem pedagogiki praktycznej, i które stanowią dzisiaj fundament mojej działalności nauczycielskiej.
|
|