Wołkusz - Rubcowo

(na razie ostatni)

Mapka trasyW Wołkuszu przechodzimy przez mostek na rzece Wołkuszance i wchodzimy na szosę do Lipska, którą opuszczamy przy końcu wsi. Szosa skręca w prawo, a my wędrujemy prosto, polną drogą w kierunku granicy Państwa. Na lewo widoczne są zabudowania wsi Bohatery, a przed nami podłużne wzniesienie zamykające horyzont.

Kilkanaście tysięcy lat temu była to podłużna szczelina w cofającym się lądolodzie, do której wody nanosiły wypłukany materiał z topniejącego lodu - głównie piaski i żwiry, a także różnej wielkości głazy. Po ustąpieniu lodowca, zawartość szczeliny utworzyła podłużne wzniesienie zwane ozem. Szlak doprowadza nas do krawędzi ozu i skręca w prawo. Droga, którą szliśmy do tej pory, przecina wzniesienie i prowadzi do granicy Państwa. Po lewej stronie, na stoku wzniesienia, widoczne są, bunkry pobudowane przez Rosjan w 1940 roku. Liczne też są głazy różnej wielkości. Zostały wydobyte przy pozyskaniu żwiru oraz ściągnięte z okolicznych pól. W żwirowni która położona jest tuż przy szlaku można znaleźć piękne okazy buł krzemiennych, ale też fragmenty wapieni jurajskich (z pięknymi odciskami i fragmentami skalcyfikowanych koralowców). Jeśli dobrze się przyjrzeć przekrojowi gleby na ścianie żwirowni można dostrzec, że poszczególne otoczaki kamienne różnej wielkości, układają się w charakterystyczne półokrągłe "girlandy". Jest to obraz peryglacjalnej gleby tundrowej powstałej na skutek rozmarzania powierzchni wiecznej zmarzliny. Otoczaki topiły się w błotnistym gruncie, w zależności od wielkości, wolniej lub szybciej; nastawały okresy zimowe otoczaki były wypychane przez zamarzający grunt do góry. Droga jaką przebywały, zależała oczywiście o ich wielkości mniejsze topiły się wolniej i łatwiej były wypychane. Procesy te powtarzały się przez wiele, wiele lat. Ich obraz oglądamy dzisiaj - po prawie 10 tysiącach lat.

Wzgórze porastają kserotermiczne murawy pokrywające się latem kolorowym dywanem kwitnących ziół, wśród których wyróżniają się niebieskie kępy żmijowca, różowe zawciągi i wilżyny, żółte plamy rozchodnika ostrego, nad którymi unoszą się roje motyli.

Przy końcu wzgórza szlak skręca kilka metrów w lewo, a później w prawo, miedzą w dół do polnej drogi, którą, idziemy w prawo, w kierunku Wołkusza. Dookoła rozciąga się przepiękny krajobraz, którego panoramy nic tu nie zakłóca. Po prawej stronie szlaku widok na wzgórze, skąd właśnie idziemy, przed nami na horyzoncie Wołkusz, a na lewo lasy sosnowe pokrywające rozległe pagóry sandru Wołkuszanki. Dalej, za doliną niewielkiego cieku, wieś Bartniki1 i po horyzont znów pagóry moren, ozów i kemów (forma polodowcowa powstała po wytopieniu się bryły martwego lodu - "lodowego ostańca" pozostawionego na przedpolu cofającego się lodowca).

Przed zabudowaniami widocznymi po lewej stronie skręcamy w lewo, w drogę która doprowadzi nas do Bartnik. Po drodze zatrzymajmy się chwilę na mostku nad ciekiem pośród łąk. W dole kępy szuwarów - turzyc, amarantowe kwiatostany krwawnicy, kępy mięty długolistnej, połyskująca w słońcu woda, kolorowo mieniące się ważki i cisza... Słychać tylko czasem samochód przejeżdżający szosą oraz odgłosy niedalekiej wsi. Drogą dochodzimy do skraju wsi Bartniki. Szlak przecina na wprost szosę i prowadzi drogą wśród pól w kierunku wsi Starożyńce. Mieszka tu sporo Białorusinów. Warto się zatrzymać, obejrzeć pięknie obrzeżone okna chałup, zamienić kilka słów z ich bardzo życzliwymi mieszkańcami. W Starożyńcach, koło gospodarstwa po prawej stronie (rośnie tu okazała topola) skręcamy w prawo. Droga prowadzi w dół wśród pól, miejscami mijamy ciepłolubne murawy na stokach wzgórz. Jeżeli jest sezon, w przydrożnych brzezinach i osiczynach można poszukać czerwonych kozaków.

Dochodzimy do lasu. Są to typowe bory sosnowe porastające zwydmione piaski sandrowe (piasek naniosła woda wypływająca spod czoła lodowca, później wiatry uformowały wały wydmowe - oglądając ziarna piasku pod lupą można zobaczyć czy rzeczywiście leży tu od 10 tysięcy lat; jeżeli był przyniesiony z większej odległości ziarenka będą okrągławe, dobrze obtoczone, jeżeli nie - ziarenka będą lekko kanciaste i jakby szorstkie). Idąc przez las z lewej strony znów miniemy bunkry. Trzeba tu dobrze uważać na oznakowanie szlaku - lasy są w większości prywatne i pocięte całą gamą dróg, dróżek i ścieżek.

Schodzimy w partie wilgotniejszych sośnin, za którymi zaczynają prześwitywać łąki nad Wołkuszanką. W końcu droga wyprowadza nas na niewielki fragment pastwiska, początkowo porośniętego jeszcze pojedynczymi samosiewami sosny, a po prawej kępami olszyn. Kępy olszyn rosną, już na torfie; niewielkie wzniesienie, na którym stoimy, tworzy piaszczysty (mineralny) jęzor wchodzący w łąki. Piaski zawierają tu w wierzchniej warstwie brunatno-czarną próchnicę murszową - znak, że wody gruntowe są płytko i okresowo jest tu wilgotno. Takie łąki na glebach organiczno-mineralnych (murszowatych) nazywają się "grądami". Pamiętamy takie określenie użyte dla bogatego lasu liściastego. W tym wypadku mamy do czynienia z klasyfikacją tzw. "użytków zielonych" - łąk i pastwisk. Jest to przykład jak głęboko w nazewnictwie fachowym tkwią określenia ludowe.

Przed nami wołkuszańskie łąki. Idziemy przetartym szlakiem w kierunku rzeki. Nie ma tu znaków, ale droga jest wyraźna, rozjeżdżona kołami wozów i traktorów - tędy wozi się siano z łąk do Starożyńców i Piasków. Po przejściu około 0,7 km wchodzimy na mostek nad Wołkuszanką. Stąd rozciąga się widok na całą jej dolinę otoczoną lasami. Ta niewielka rzeczka płynęła dawniej meandrując, tworząc starorzecza, jeziorka i rozległe połacie szuwarów. Obecnie całą dolinę zmeliorowano, koryto rzeki wyprostowano, ale i tak jest to uroczy zakątek. Warto mieć ze sobą, lornetkę - na lewo od mostku (w górę rzeczki) można obserwować żurawie, a na łąkach żyje wiele ptaków śpiewających.

Około 0,3 km za mostkiem droga rozwidla się. Skręcamy pod kątem prostym w lewo, w kierunku widocznego na horyzoncie lasu. Do lasu wchodzimy błotnistą ścieżk~, mijamy 100 - 150 metrów wilgotnego lasu - początkowo olsu, potem lasu mieszanego, aż w końcu wychodzimy na wydmę. Odtąd szlak przebiega leśną droga w kierunku wsi Ostryńskie. Przechodząc przez mieszane bory świerkowo-sosnowe zwróćmy uwagę na rosnące tam brzozy. Można na nich znaleźć całe kolonie brodaczek. Te, rzadkie gdzie indziej porosty, tu występują obficie. Świadczy to o czystości powietrza, którym tutaj oddychamy. Droga prowadzi w dół, obrzeżem zwydmienia, które będziemy mieli po prawej stronie. Z lewej strony mijamy wilgotne bory i lasy mieszane na glebach glejowych i glejobielicowych. Więcej tu świerka, w runie są częste paprocie, trzęślica i żółto kwitnąca tojeść; czernice są wyższe i bardziej okazałe. Towarzyszą im wilgociolubne mchy (torfowce, modrzaczek, gajnik). Jest to fragment wilgotnych i bagiennych borów oraz lasów, rozciągających się w kierunku zachodnim, aż do Kuriańskiego Bagna, gdzie bierce początek Wołkuszanka.

Droga wyprowadza nas do wsi; skręcamy w prawo w szeroką żwirówkę, w kierunku Rubcowa. Mamyjeszcze około 2 km do przystanku autobusowego gdzie kończy się szlak. A po drodze mijamy wyrobisko żwirowni - pozostałość po spłaszczonym szczycie wzgórza - jeszcze jednego fragmentu tak licznych tu form świadczących o stosunkowo niedawnym ( w skali geologicznej naturalnie) pobycie lodowca, który ukształtował to wszystko co podziwialiśmy wędrując czarnym szlakiem "Bocianisko".

 

I jeszcze tylko słów kilka o człowieku, którego imię nosi ten szlak.

Prof. dr hab. Andrzej Batko urodził sig na Podlasiu. Był naukowcem - zoologiem, botanikiem, matematykiem i filozofem. Pracował w Instytucie Botaniki Uniwersytetu Warszawskiego. Ale przede wszystkim był naszym Przyjacielem. Tworząc z nami ścieżkę prryrodniczą, która później przerodziła się w szlak, uczył nas miłości do przyrody, do tego wsrystkiego co chcieliśmy Państwu przybliżyć na trasie tej drogi. Chcieliśmy także podzielić się z Państwem tą cząstką radości życia, którą czerpał z poznawania otaczającego nas świata i zarażał nią wszystkich którzy się z nim zetknęli.