Książka, która nie powinna zaginąć, o świecie, który warto ocalić
Profesora Tomasza Umińskiego poznałem blisko ćwierć wieku temu, kiedy jako student Wydziału Biologii UW trafiłem na jego wykłady z zoologii ogólnej. Urzekła mnie wówczas potoczystość opowieści, tak różna od uniwersyteckiego stylu większości profesorów, rysunki wprawnie kreślone na tablicy dla ilustracji wywodu, a nade wszystko deklaracja wykładowcy, że nie ma typowych zwierząt, bowiem każde jest jedyne w swoim rodzaju. Dla studenta wychowanego w szkole na "typowych przedstawicielach" był to zaiste szok! Na listę moich lektur trafiły wtedy "Zwierzęta i kontynenty" oraz "Zwierzęta i oceany", które Profesor uważał w owym czasie za swoje największe osiągnięcie. Odnalazłem w nich fascynujący świat istot żywych, w którym nic nie dzieje się bez powodu i wszystko można próbować zrozumieć. Blisko 20 lat po zakończeniu moich studiów drogi nasze skrzyżowały się ponownie, gdy poszukiwałem informacji niezbędnych w pracy nad podręcznikiem do przyrody. Przy okazji spotkania otrzymałem w podarunku jedną z najnowszych książek Profesora pt. "Życie naszej Ziemi". Najpierw przekartkowałem ją, podziwiając wspaniałe ilustracje. Potem przeczytałem pierwszy rozdział. Potem... miałem noc z głowy! W "Życiu naszej Ziemi" odnalazłem to, czego jako nauczyciel szukałem od wielu już lat - popularną książkę przyrodniczą, zachowującą równowagę pomiędzy zawartą w niej dawką ciekawostek, a rzetelną wiedzą naukową, która pozwala owe ciekawostki zrozumieć i tym łatwiej zapamiętać. Dla nauczyciela chcącego zafascynować swoich uczniów, a pozbawionego bezdennej pamięci - rzecz bezcenna! Autor napisał o sobie na okładce: "Z powołania, prawie że z urodzenia jestem nauczycielem. Lubię patrzeć na przyrodę, czytać o przyrodzie, pisać o przyrodzie...". Każdy, kto podziela przynajmniej pierwsze dwa z tych zamiłowań powinien bezwarunkowo sięgnąć po "Życie naszej Ziemi"! Książka napisana jest potoczystym językiem, bez "-izmów" i "-acji", zrozumiałym dla każdego czytelnika. Okraszają ją, niczym rodzynki, przedziwne i fascynujące historie, a nawet anegdoty, jak choćby ta o kocie latarnika, który sam jeden (kot, oczywiście!), bez niczyjej pomocy, zjadł całą populację jedynego znanego nauce nielotnego ptaka z rodziny wróblowatych, "jednoosobowo" sprowadzając zagładę na cały gatunek. O zawartości książki oraz lekkości pióra jej autora najlepiej świadczą tytuły rozdziałów, na przykład:
Do tej listy warto dorzucić garść co bardziej smakowitych cytatów. Na przykład: Olbrzym wśród drapieżców - niedźwiedź jaskiniowy - był drapieżcą tylko z przynależności systematycznej. Odżywiał się niemal wyłącznie pokarmem roślinnym. choć zapewne nie gardził jajkami ani pisklętami czy myszą od czasu do czasu. W ówczesnych warunkach klimatycznych te niedźwiedzie urządzały sobie gawrę (schronienie na sen zimowy) w jaskiniach. Były to zwierzęta tak potężne, że nikt ich zabić nie mógł, ginęły zwykle własną śmiercią ze starości podczas snu zimowego. Ich szczątki zostawały w jaskini, bezpieczne od padlinożerców i zwietrzenia. Dlatego w niektórych jaskiniach szkielety niedźwiedzi jaskiniowych liczy się na setki i tysiące, czasami na dziesiątki tysięcy. Z jaszczurką zwinką (tu zdjęcie) to jest tak, że jeżeli w słoneczny letni dzień staniesz w Polsce w dowolnym miejscu, które nie jest zatrute ani zabetonowane, nie leży w górach, nie jest podmokłe i nie jest porośnięte lasem ani zwartymi krzakami, możesz mieć niemal zupełną pewność, że w promieniu paru metrów dookoła ciebie wygrzewa się w słońcu kilka - kilkanaście zwinek. Na temat jaszczurki zielonej (tu również zdjęcie) wszystko, co rzetelnie wiadomo, to, że w 1968 i 1970 roku dwaj zoologowie widzieli ją na pewnym zboczu pod Ustroniem i opublikowali tę wiadomość w 1972 roku. Schwytali wtedy jeden okaz, aby go zmierzyć i sfotografować. Te pomiary i fotografie są, więc wiadomo, na pewno, że nie pomylili się co do gatunku. Kto nie wierzy, zawsze może sprawdzić. Widzieli co najmniej kilkanaście okazów, w tym zarówno bardzo duże, jak też całkiem małe. Można z tego bezpiecznie wywnioskować, że wykryli rozmnażającą się populację. Formalnie rzecz biorąc, jaszczurka zielona jest na liście fauny krajowej. Patrząc realnie, można byłoby powiedzieć, że nie jest składnikiem naszej fauny (...). W 1921 roku na wyspie Molokai (Hawaje) odkryto nie znany nauce gatunek palmy (...). Okaz, który wtedy opisano, jest do dziś jedynym znanym osobnikiem tego gatunku w wolnej przyrodzie. Na szczęście pod koniec XX w. w ogrodach botanicznych rosły już 22 palmy, wyhodowane z nasion tej pierwszej (właściwie - ostatniej) i jedynej. Przed jego [psa dingo] przywiezieniem w całej Australii żyły jeszcze dwa drapieżniki: wilk workowaty, będący wierną kopią wilka lub psa, i diabeł tasmański - trochę odpowiednik borsuka, a trochę hieny. (...) Gdy przybyli Europejczycy, obydwa żyły już tylko na Tasmanii, dokąd dingo nie dotarł. Wilka workowatego wytępili doszczętnie hodowcy owiec. Zakrawa na drwinę, że doczekał się on ochrony prawnej w 1936 roku, w którym padł w ZOO ostatni znany żywy okaz tego zwierzęcia. Hodowcy bronili - jak dziś w Bieszczadach - swoich słusznych interesów gospodarczych! Tyle tylko, że wilka workowatego już nie ma i nigdy nie będzie! Choćby dziś dowolne organizacje uchwaliły nie wiedzieć ile rezolucji, choćby sponsorzy hojnie sypnęli groszem, co się stało, nie odstanie. Na koniec pora zdradzić, dlaczego tak wspaniała książka nie jest dostępna w wolnej sprzedaży, lecz jedynie tą drogą, za moim pośrednictwem, nawiasem mówiąc, uratowana z paszczy młyna papierniczego. Otóż, jest ona podręcznikiem szkolnym. Licealnym. Wydanym zaledwie rok przed reformą, w roku 1998. Zanim na dobre mogła wejść do szkół - stała się po prostu niepotrzebna. A poza tym, któż teraz, w zreformowanym liceum, chciałby uczniom opowiadać o przyrodzie?! Niech żyje ATP, miozyna, neurotransmitery i homeostaza! Je jednak nie chcę, żeby "Życie naszej Ziemi" zaginęło bez wieści. Jest o niebo lepsze od większości dzisiejszych podręczników do przyrody. Jego miejsce jest tam, gdzie potrzeba rzetelnej wiedzy przyrodniczej - w biblioteczkach (i głowach) nauczycieli przyrody i nauczania zintegrowanego. Których tą drogą zachęcam do zakupu! Tyle radości za jedyne 9 zł.! |