Blaski i cienie norweskiej
szkoły lat dziewiędziesiątych

Szkoła taka sama dla wszystkich, a zarazem inna dla każdego.


W Norwegii, kraju, w którym po drugiej wojnie światowej prawie przez cały czas rządzili socjaldemokraci, od wielu, wielu lat królowało przekonanie, że szkoła powinna wszystkim dzieciom, niezależnie od ich miejsca zamieszkania, wyznania, płci czy statusu społecznego, stworzyć takie same możliwości rozwoju. Skutecznym narzędziem, ułatwiającym osiągnięcie tego celu miał być ustalony odgórnie "Plan nauczania", określający minimum programowe, czyli katalog wiadomości i umiejętności, które opanować powinien każdy uczeń. W latach siedemdziesiątych zaczęto jednak zadawać sobie pytanie, czy "równo i tak samo" na pewno znaczy "sprawiedliwie". Pojawiły się także wątpliwości co to tego, czy wtłaczanie dzieciom do główek określonych wiadomości prowadzi rzeczywiście do wyrównywania ich szans w dorosłym życiu. Coraz wyraźniej słychać było głosy tych, którzy twierdzili, że sprawą o wiele ważniejszą jest rozbudzanie w uczniach głodu wiedzy i ciekawości świata oraz kształtowanie potrzeby i umiejętności uczenia się; że to najlepszy posag, jaki może dać im szkoła.

I stało się. Wedle prawa, które obowiązuje w Norwegii od 1987 roku, szkoła musi zaproponować każdemu uczniowi nauczanie dostosowane do jego indywidualnych potrzeb, zainteresowań i możliwości. Szkoła musi uwzględnić wyjątkowość i niepowtarzalność każdego, również niepełnosprawnego dziecka, ponieważ w Norwegii nie istnieją już specjalne instytucje edukacyjne. Każdy uczeń powinien mieć możliwość wykorzystania w szkole swych własnych doświadczeń, rozwijania zainteresowań i osiągnięcia sukcesu. Sukcesu na własną miarę.

PO CO NORWESKIE DZIECI CHODZĄ DO SZKOŁY?

"Ramowy plan dla szkoły podstawowej" określa to w sposób bardzo prosty i precyzyjny zarazem. Młody człowiek, która opuszcza obowiązkową szkołę, powinien być przekonany, że dzięki spędzonym w niej latom i zdobytej umiejętności współpracy z innymi, zdoła sprostać wszelkim wyzwaniom, które postawi przed nim życie. Powinien uwierzyć, że ma możliwość samorealizacji, która będzie jednocześnie działaniem na rzecz wspólnego dobra. U podstaw norweskiej szkoły leży bowiem klarowna wizja człowieka:

  • poszukującego sensu,
  • twórczego,
  • doceniającego wartość pracy,
  • przestrzegającego norm społecznych,
  • ceniącego dziedzictwo i tradycję,
  • zdolnego do współpracy,
  • dbającego o środowisko, w którym żyje,
  • dbającego o własną integralność.

PODMIOTOWOŚĆ, PODMIOTOWOŚĆ I JESZCZE RAZ PODMIOTOWOŚĆ

W realizowanej w Norwegii od 1987 roku wizji edukacji na pierwszy plan wysuwa się wszechstronny i indywidualny rozwój każdego ucznia, a nie zasób wiedzy i umiejętności, które należy mu przekazać. Dlatego dołożono wszelkich starań, by proces planowania pracy był jak najbardziej demokratyczny. Obowiązujący dokument określa bardzo szerokie ramy, natomiast wybór treści i metod nauczania należy do szkoły. Punkt wyjścia powinny stanowić doświadczenia i potrzeby każdego dziecka, każdej klasy, każdej społeczności szkolnej i lokalnej. I tak naprawdę jest!

Margines wolności, jakim dysponuje każdy nauczyciel jest doprawdy ogromny! Co więcej, Norwegowie z tej autonomii rzeczywiście korzystają. A że zasada nauczania zintegrowanego obowiązuje tam nie przez trzy, ale przez sześć lat, to i poczucie wspólnoty, jaką stanowi cała szkoła jest chyba znacznie większe. Łatwiej im tworzyć i pielęgnować tę wspólnotę, ponieważ każdy dyrektor ma do dyspozycji siedem dni w ciągu roku szkolnego przeznaczonych wyłącznie na planowanie: szkoła jest wówczas zamknięta dla uczniów, nauczyciele zaś spotykają się po to, by opracować program nauczania stanowiący sensowną całość i uwzględniający indywidualne zamierzenia każdego z nich.

Pojęcie "program nauczania" jest zresztą bardzo mylące i lepiej byłoby go określić jako "program uczenia się". Uczniowie w znacznej mierze sami decydują o tym "jak", a nawet "czego" się będą uczyć. Albo też "co będą robić", "jakie dzieło wspólnie wykonają". Autorzy norweskiej reformy edukacji postanowili bowiem wyciągnąć praktyczne konsekwencje z zasady "powiedz mi, a zapomnę, pokaż mi, a zapamiętam, pozwól mi działać, a zrozumiem". Doszli też do wniosku, że dzieci najlepiej uczą się w rzeczywistych, sensownych i angażujących emocjonalnie kontekstach. Dlatego pośród metod norweskiej szkoły króluje tzw. "metoda projektowa", której bardzo ważnym elementem są konkretne i pożyteczne owoce działania (jak choćby strona internetowa szkoły, przewodnik po rodzinnej miejscowości, książka z opowieściami babć i dziadków z "Domu spokojnej starości" etc.). Projekty wymyślane przez dzieci stanowią więc często ich wkład w życie szkoły czy społeczności lokalnej, dzięki czemu proces nauczania nie jest oderwany od prawdziwego życia.

ORGANIZACJA NORWESKIEJ SZKOŁY

W latach 1987-1997 naukę w 9-letniej szkole rozpoczynały dzieci 7-letnie. Przez sześć lat chodziły do tzw. szkoły podstawowej, w której obowiązywała zasada nauczania zintegrowanego, przez trzy ostatnie zaś do tzw. "szkoły młodzieżowej", będącej odpowiednikiem naszego gimnazjum. Pierwszy egzamin w swoim życiu zdawały dopiero w 9 klasie: pisemne prace oceniała niezależna od szkoły, powoływana przez gminę komisja, nie znając nawet nazwisk autorów.

W 1997 roku w Norwegii przeprowadzono kolejną reformę edukacji. Teraz obowiązkowi szkolnemu podlegają już sześciolatki, nauka trwa zaś lat dziesięć. W pierwszej fazie kształcenia (1-4) podstawową formą nauki jest zabawa. Szkołom pozostawiono pełną swobodę co do organizacji dnia, nakładając na nie obowiązek umożliwienia współpracy uczniom z różnych grup wiekowych (przeznaczono na to 247 godzin rocznie). Na etapie drugim (5-7) w dalszym ciągu obowiązuje zasada nauczania zintegrowanego, holistycznego i zakorzenionego w dziecięcym doświadczeniu. Dominującą formą pracy i metodą staje się stopniowo.. twórczość. Na etapie edukacji gimnazjalnej (8-10), kiedy to dokonuje się emancypacja przedmiotów, nie zapomina się o zadaniach praktycznych i konieczności przekładania wszelkiej wiedzy na język prawdziwego życia. Praca samodzielna odgrywa coraz większą rolę, ale jej ważnym elementem są grupowe, interdyscyplinarne projekty.

OCENIANIE

Stopnie pojawiają się w norweskiej szkole dopiero w siódmej klasie. Przez pierwsze sześć lat nie mowy o stosowaniu jakichkolwiek form oceny punktowej, przede wszystkim dlatego, by oddalić widmo rywalizacji, która jest postrzegana jako coś, co nie sprzyja kształtowaniu umiejętności współpracy i współdziałania z innymi. Przyczyną równie istotną jest fakt, iż ocena opisowa pozwala w znacznie większym stopniu uwzględnić indywidualne potrzeby i możliwości każdego ucznia. Ocena opisowa winna być DROGOWSKAZEM ułatwiającym uczniowi podróż przez krainę wiedzy i umiejętności. Drogowskazem, na którym można odczytać liczbę przebytych już "kilometrów" i który pomaga odkryć nowe, pasjonujące ścieżki. Drogowskaz ten stanowi jednocześnie ważną informację dla wszystkich tych, którzy uczniowi pomagają podczas tej trudnej podróży - jego rodzicom i nowym nauczycielom.

Nauczyciele norwescy są przekonani, że najważniejszym punktem odniesienia w procesie oceniania jest indywidualny rozwój ucznia, widziany w kontekście jego zainteresowań i możliwości. Oceniają jednak oczywiście również osiągnięcia dziecka w stosunku do oczekiwanego na danym etapie poziomu wiedzy i umiejętności a także w stosunku do rezultatów innych uczniów. Najważniejszą rolę odgrywają jednak wszelkie sposoby nieformalnego, bieżącego oceniania. Bo przecież im więcej drogowskazów, tym lepiej. Warto wszakże pamiętać, że te drogowskazy, nie powinny wyznaczać jednego, jedynego i słusznego gościńca, ale otwierać przed dzieckiem wiele różnych ścieżek i ścieżynek, by mogło wybrać tę, która mu najbardziej pasuje.

Wielu nauczycieli, którzy w sposób szczególny starają się dbać o podmiotowość dziecka w szkole i uważają dialog za najważniejszą formę realizacji tego postulatu, stwarza dzieciom nawet możliwość... oceniania lekcji!