Historia pewnej kobiety
Powrót |
ył rok 1945. Właśnie kończyła się najkrwawsza z wojen, lecz pokój nie powrócił jeszcze na ziemię augustowską. Dla mieszkańców Rudawki i jej okolic nadal trwało piekło, a jego symbolem był wielki samochód i kobieta siedząca w środku. Pewnego dnia na środek wsi wyprowadzono wszystkich ludzi podejrzanych o współpracę z AK. Były wśród nich kobiety i dzieci. Ustawiono wszystkich w rządku. W chwilę później wjechał na plac samochód z przyciemnionymi szybami. Wysiadło z niego dwóch żołnierzy w rosyjskich mundurach. Wśród ludności powstał szum, który został natychmiast uciszony przez Rosjan. Jeden z nich wydał rozkaz. Ludzie ustawieni w rzędzie zaczęli powoli przechodzić koło samochodu. Wszyscy z obawą i strachem. Jeżeli kobieta ich wskaże, to będą mieli przed sobą nie więcej niż 24 godziny życia. Niektórzy przechodzili na drugą stronę samochodu z ulgą, niektórzy zasępieni i przygnębieni ciężarem wyroku, niektórzy spokojni, tak jakby pogodzeni z losem, który ich czekał. Najmniej było tych, którzy krzyczeli, aby im darować, że oni mają rodzinę żony, dzieci. Ludzie wskazani przez kobietę byli wpychani do samochodów i wywożeni gdzieś - nikt z nich nigdy nie wrócił. Nikt nie wie, co się z nimi stało. Pozostały tylko poszlaki i domysły. Dziwne jest to, że samochody, które wywiozły partyzantów wróciły puste już po godzinie. Miejscowej ludności wydawało się, że partyzanci zostali rozstrzelani i pogrzebani na trzykilometrowym pasie granicznym po stronie białoruskiej. Jest on silnie strzeżony. Nikt nieupoważniony nie może tam wejść. Co się tyczy kobiety - wyklął ją kościół i ludność. Nikt się nią nie opiekował. Po pewnym czasie oszalała. |