Z dziesiątej ręki   05/02/2003 @ 22:33

Sajgon... Znów jestem w Sajgonie... Dziś relacja z "prawdziwego zimowiska", czyli rozkosze dnia dziesiątego. Zapraszamy!
---------------------------------------------------------
Sajgon, 4 lutego 2003 r.

Kochani Rodzice!
Dzień nie zaczął się tym razem od muzyki klasycznej o 7.15. Było dużo wcześniej. Około trzeciej w nocy obudził nas jęk Julki B., która spała na łóżku z Agatą (obie zgodnie twierdzą, że tak im wygodnie). Przyczyną jęku wcale nie była niewygoda, ale podstępne, aczkolwiek nieświadome działania per Wery, która śpiąc na łóżku obok zdołała swoimi ruchliwymi odnóżami skopać bogu ducha winną Julię.
Potem mieliśmy wstęp do „prawdziwego zimowiska". Obudzili nas o 7.01 (guzik prawda, Pytol obudził Cichego o 7.14) strasząc sprawdzaniem porządków (to prawda), apelem mundurowym (to prawda) i zorganizowaniem czasu (i to też prawda). Na apelu mundurowym zaraz po śniadaniu mogliśmy zorientować się, jak różnie interpretowane jest pojęcie munduru galowego – Ola Madonna Gębarska założyła do munduru gustowne niebieskie klapeczki, Baron śliczne czerwone skarpetki, a długi Rebej zapomniał o harcerskim pasie.
Tym razem – zgodnie z ideą „prawdziwego zimowiska", nie było wyboru zajęć. Wywiadowcy badali różne obiekty krynickie pod kątem ich dostępności dla osób niepełnosprawnych. Na Słotwiny do cerkwi pojechali młodzicy i ochotnicy, mieli za zadanie zrobić parę zdjęć – owszem zrobili, ale na zwiniętym przez Kubę Baszuka filmie. Aruś próbował rozprawić się ostatecznie z harcerską filmoteką, ale już na samym wstępie popsuł pasek klinowy projektora i zniknął na dwie godziny w Krynicy. Co tam robił? Oczywiście szukał paska ;-). Po powrocie natrafił na półgodzinny film z objazdu dookoła Europy, który wykonali rodzice Pytola 35 lat temu – i wymiękł. Julka z osobą towarzyszącą – czytaj z Piciem - oddali się przyjemności zjeżdżania z Jaworzyny Krynickiej. Acha, Pani Ewa zrobiła się „na bóstwo" u fryzjera.
Po obiedzie najmłodsi stażem harcerskim poszli na wystawę do pijalni wód mineralnych, gdzie zachwycali się bogactwem życia wodnego, natomiast wywiadowcy mogli puścić wodze wyobraźni, biorąc udział w grze decyzyjnej. W załączeniu efekty pracy jednej z grup (z powodów technicznych chwilowo nie możemy ich przedstawić- webmasterzy).
A co wieczorem? Cóż za pytanie!!! Znowu „prawdziwe zimowisko" – dla najmłodszych konkurs plastyczny, dla reszty burza mózgów na temat „Obchody dwudziestolecia szczepu". Co prawda Julka na produkcyjniaku nazwała to jedynie „lekkim falowaniem" mózgów, ale jednak jakieś pomysły się pojawiły. Tym razem produkcyjniak był słodki – odwiedził nas bowiem Kaubiszon z rodzicami i przywiózł mandarynki, michałki i „Merci". Niezależnie od tego trwa mozolne zjadanie 20 kg fistaszków.
Wieczorem Arus samorealizował się organizując moczenie „grupy gorczycy". Szczegóły w podręcznikach homeopatii, pod hasłami: „gorczyca" oraz „Arus".
Ogólnie mamy Sajgon – każą nam stawać w szeregu, meldować, a Cichy nawet grozi, że zacznie gwizdać. W rezultacie jednak w sposób widoczny poprawił się stan czystości, jak również zmalała ilość czasu, który możemy poświęcić na miłość i lekturę „Dziewczyny".
Pa, pa. Jutro też będzie dzień!

Wasza Kama, Olga, Ewcia itd.

PS. Kuba Baszuk znów symulował. Zdradził się, kiedy z rozwianym włosem i błyskiem w oku skotłował swoje łóżko w zabawie z kolegami. Zuzia R. po raz pierwszy od kilku dni tylko raz przekroczyła 39 stopni, a ponadto raz spadła poniżej 36. Jej dzienna amplituda temperatur jest wyższa niż roczna w Kongo. Z braku leków się już ich nie podaje.
PPS. O Arusiu była już mowa.
PPPS. Dobre uczynki zimowiskowiczów: „Poczęstowałem Pawła R. chipsami o smaku chili, po czym nie mógł złapać tchu" („Prawie się udusiłem chipsami Marcina S." – odp. Pawła R.). „Wyjęłam Pawełkowi włosy z podłogi z ust" (Ciekawe, co na to SANEPID? – przyp. red.), „Opiekowaliśmy się przedszkolakiem – demolką" (Pierwszy krok ku świętości – przyp. red.). „Wypełniłem kartkę „dobry uczynek" zgodnie z zaleceniem towarzysza Brodatego, wspomagając w ten sposób jego wysiłek wychowawczy" (Dziękujemy Wam, towarzyszu Piciu! – przyp. tow. Brodatego).

-----------------------------------------------------
MORAŁ:
ŻYCIE JEST JAK JAJKO, MUSISZ JE ZNIEŚĆ,
WIĘC NAJLEPIEJ WEŹ LEKCJĘ U KURY, DROGI ZAJĄCZKU!

-----------------------------------------------------





























 «
Galeria 99 WDH do kupienia za jedyne 7 zł.