Był
bal...
Ziemia się obraca, noce następują po dniach, entropia robi swoją
brudną robotę a czas płynie nieubłaganie i (ku lekkiemu zaskoczeniu
wszystkich poza zainteresowanym) założycielowi naszego szczepu
druhowi Jarosławowi Pytlakowi w tym roku stuknęła czterdziestka!
Na wniosek Jubilata obchody tej w końcu niecodziennej rocznicy
przybrały formę iście królewską, materializując się w postaci
szczepowego balu przebierańców w pałacyku w Smoszewie. Epokowe
to wydarzenie miało miejsce w nocy z 9 na 10 lutego. Pałacyk stanął
na wysokości zadania i pomieścił prawie setkę harcerzy, harcerek,
zuchów, instruktorów i gości szczepu. Część główna zaczęła się
w nocy, kiedy to świątecznie odziany Jubilat zasiadł na wygodnym
krześle i z podziwu godną skromnością obejrzał swój benefis, przygotowany
przez wszystkie drużyny spod znaku dwóch dziewiątek, a także niektórych
spośród zaproszonych gości, to jest delegację szczepu 65 WDHiGZ
i naszego weterana, Pawła Bartosiewicza. Były tańce, śpiewy i
wiersze, było przedstawienie i wręczanie prezentów. Absolutną
niespodzianką (dla solenizanta) było pojawienie się szacownej
delegacji w osobach komendanta hufca, Dariusza Masnego, oraz Piotra
Janowskiego i Mirosława Kozikowskiego (reprezentujących chorągiew
stołeczną) którzy wygłosili krótkie przemówienia (wszyscy po kolei)
a następnie dokonali dekoracji piersi Jubilata medalem zasługi.
Wzruszony druh Jarek wygłosił blisko półgodzinne przemówienie,
w którym między innymi ujawniał prawdziwy wiek niektórych instruktorów
naszego szczepu (z elokwencją żonglując terminami w rodzaju "żywa
skamieniałość" czy też "dinozaur"), podsumowywał
ostatnie dwie z hakiem dziesiątki swojego harcerskiego żywota
i pozdrawiał nieobecnych. Na koniec wjechał ogromny tort z płonącymi
świeczkami (zdmuchiwanie ich nie było łatwe, jako, że perfidni
organizatorzy użyli świeczek sztormowych, ale druh Jarek z godnością
przezwyciężył te drobne trudności). Za tortem wkroczył druh Krzyś
Luciak, dzierżąc płonący żywym ogniem fajerwerk (początkowo zaplanowano
go jako zwieńczenie tortu, ale z powodu trudności z zapaleniem
pozostawiono go na zapleczu, gdzie odnalazł go i skutecznie zastosował
dzielny pirotechnik). Potem była już tylko zabawa do białego rana
(dosłownie; kiedy o świcie niżej podpisany zwlókł się po dwóch
godzinach snu na parter, parkiet wciąż był okupowany) i liczne
dodatkowe atrakcje, między którymi wymienić należy wizytę lokalnej
złotej młodzieży której do gustu przypadła niebiańska uroda dziewcząt
z "Janiny", odbywające się równolegle Przyrzeczenie
Harcerskie słynnego druha Wiktora (znanego również jako Wiktorek-Motorek),
na wpół konspiracyjne obchody urodzin Julii Budziszewskiej (którą
poddano wyczerpującemu testowi wiedzy o własnej drużynie) i konkurs
kostiumów w którym rej wodzili Luciu z Justyną, odziani w stylu
"Matrixa". Krótko mówiąc, było dużo zabawy.
I ja tam byłem, Fantę piłem... Życzymy Jubilatowi jeszcze co najmniej
trzy razy tyle lat (jak widać na zdjęciu, nieźle się trzyma) i
oczekujemy z niecierpliwością następnej czterdziestki, na którąś
jednak trzeba będzie trochę poczekać (niżej podpisanemu, najbardziej
prawdopodobnemu kandydatowi brakuje jeszcze sporo do tej okrągłej
liczby). Niewątpliwie jednak w najbliższych latach czeka nas zalew
dwudziestek i trzydziestek.
|
|