NIE
TRWONILIŚMY CZASU
Relacja z zimowiska szkoleniowego w Sztutowie
Szczutowo, Anno Domini 2005.
Zimowisko.
Przybyliśmy, zobaczyliśmy, zwyciężyliśmy.
A zaczęło się tak.
Pociąg, blisko północy. Jedzie nas nieliczna grupa
- Ja, jako reprezentacja 99, i inni: Kasia, Kasia, Paulina, Piotrek,
Łukasz. Mkniemy żelazna bestią prosto na północ, do portu naszego
przeznaczenia - Gdańska. Stamtąd, PKSem do Sztutowa. Jesteśmy
pierwsi. To co robimy? Nad morze. A potem około południa przyjechali
Inni. A my co? Znów nad morze.
Jesteśmy pionem wędrowniczym. Jesteśmy nieliczni.
Ale jest w nas siła.
Kurs drużynowych - tak to się nazywało i tym w rzeczywistości
to było. Jednak czy był to kurs jedynie dla przyszłych drużynowych?
O nie. Każdy, powtarzam, każdy powinien nauczyć się tego, czego
my się uczyliśmy. Przyda się to w życiu.
Wszystkie drogi świata prowadzą
do serca wędrownika.
Zanurza się on bez wahania w rzece namiętności, która przepływa
przez jego życie.
Wędrownik wie, że wolno mu wybrać to, czego pragnie.
Podejmuje więc decyzje z odwagą, bezinteresownością, a czasem
- z odrobiną szaleństwa.
Akceptuje swoje pasje i raduje się nimi z całego serca.
Nauka, zabawa - na tym upływał nam czas. W dzień
zajęcia, w nocy długie rozmowy o życiu i śmierci, a także wieczorki
przy gitarze. Kim byliśmy? Byliśmy tymi, którzy byli wolni. Którzy
pracowali, bo ich to bawiło, którzy bawili się, choćby była to
praca. Wiele się nauczyliśmy. Tego, kim jesteśmy. Tego, jak z
innymi pracować. Tego, jak coś osiągnąć.
Wędrownik często robi rzeczy
odbiegające od przeciętności.
Może tańczyć na ulicy, idąc rano do pracy.
Patrzeć nieznajomym prosto w oczy i mówić o miłości od pierwszego
wejrzenia.
Bronić poglądów, które innym mogą wydawać się śmieszne.
Wędrownik pozwala sobie na takie dziwactwa.
Nie lęka się opłakiwać starych smutków ani radować nowymi odkryciami.
Kiedy czuje, że nadeszła pora, porzuca wszystko i wyrusza na
poszukiwanie przygód, o których marzył.
Kiedy odkrywa, że jest u kresu sił, bez poczucia winy porzuca
walkę dla jednego czy dwóch szaleństw.
Wędrownik nie trwoni czasu, by odgrywać role, które chcą mu narzucić
inni.
Będzie to historia pewnej ryby. Wszyscy na pewno
znają grę jaką jest granat. My zmieniliśmy reguły tej gry. Jeśli
ktoś krzyknął "ryba!", wszyscy padali na ziemię. O dziwo,
nie zostało to zrozumiane. Wszyscy z zawiścią i niezrozumieniem
patrzyli na nasze szaleństwa. Czemu? Czyżby Inni uważali że drużynowy
to ktoś komu nie przystoi zabawa?
Wędrownik odkrywa swoją
Drogę w chwili, gdy stawia pierwszy krok.
Wita go każdy kamień, każdy zakręt. Rozpoznaje się w mijanych
pagórkach i potokach.
Widzi cząstkę swojej duszy w roślinach, zwierzętach i dzikich
ptakach.
I wtedy, z pomocą Boga i Boskich Znaków pozwala, by jego Własna
Legenda wiodła go ku zadaniom, które na niego czekają.
Bywają noce, kiedy nie ma gdzie spać, bywają takie, kiedy nie
może zmrużyć oka.
"Sam postanowiłem pójść tą drogą - myśli wędrownik. - A to
cena, którą muszę za to zapłacić".
W takim sposobie myślenia tkwi cała jego moc.
To on wybrał ścieżkę, którą teraz podąża i na nic zdadzą się skargi.
Nie trwoniliśmy czasu. Wędrowaliśmy, poznawaliśmy.
Morze było naszym największym przyjacielem - widzieliśmy je częściej
niż inni. Miesiąc temu, zapytany o pomysł zrobienia zimowiska
nad Bałtykiem, powiedziałbym "to głupie". Dziś jednak,
patrząc wstecz dostrzegam piękno tego. Połączenie barw: bieli,
zieleni, szarości. Szum wiatru pędzącego z wschodu na zachód.
Słońce, unoszące się nisko nad horyzontem.
Wędrownik siada przy ogniu,
by porozmawiać z przyjaciółmi.
Kłócą się, oskarżają nawzajem, ale resztę nocy i tak spędzają
w tym samym namiocie.
Wnet zapominają o wszystkich miotanych przez siebie obelgach.
Od czasu do czasu pojawia się wśród nich ktoś nieznajomy.
Niczego jeszcze wspólnie z nim nie przeżyli, pokazał się im
tylko z dobrej strony, więc niektórzy dopatrują się w nim mistrza.
Wędrownik nie porównuje go ze swoimi dawnymi towarzyszami.
Mile wita nieznajomego, ale nie ufa mu, dopóki nie odkryje również
jego wad.
Wędrownik nie rozpocznie bitwy, nim całkowicie nie pozna swojego
sprzymierzeńca.
Nie wszyscy byliśmy tam od początku, i nie wszyscy
zostaliśmy tam do końca. Najpierw dojechał Igor, a potem gdzieś
po środku przyjechali do nas Janek i Arus. I Julia, nasza Julia.
Tego dnia też opuścił nas Igor, aby walczyć z przeciwnościami
losu tam, w Warszawie. W tym miejscu muszę wspomnieć o jeszcze
jednej osobie, która była tam z nami, choć nie w naszym pionie.
Agata. Dzielnie reprezentowała 99 w pionie żeńskim, stanowiąc
tam jedyną ostoję czarnych dziewiątek.
Wędrownik zasiada z przyjaciółmi
przy ognisku.
Opowiadają o swoich przygodach i zdobyczach.
Wszyscy są dumni z życia, jakie wiodą i z walki w imię dobrej
sprawy, dlatego każdy nieznajomy, który się do nich dołącza, jest
zawsze mile widziany.
Wędrownik wie, jak ważne jest dzielić się z innymi swoim doświadczeniem.
Opowiada z entuzjazmem o swoich perypetiach, o tym jak udało mu
się uniknąć zaczepki, jak wybrnął z tarapatów.
Kiedy przywołuje swoje przygody, robi to z pasją i romantyzmem.
Bywa, że trochę ubarwia swoje opowieści.
Pamięta o tym, że i jego przodkowie też przesadzali od czasu do
czasu.
Dlatego może sobie pozwolić na to samo, pod warunkiem,
że nigdy nie pomyli dumy z próżnością, ani nie uwierzy we własną
przesadę.
Ogniobranie, kominek, ognisko. Dla wędrownika
są to ważne rzeczy, jak i dla każdego harcerza. 22 lutego był
naszym dniem. Tego dnia, wspólnego dla wszystkich skautów i harcerzy,
organizowaliśmy kominek dla wszystkich. Gawęda. Najważniejszy
element tego dnia. Kto czytał "Małego Księcia" zna podstawową
prawdę - "Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś".
Niech każdy o tym pamięta. Ci, którzy zostaną drużynowymi w szczególności.
Wędrownicy mają zawsze w
oczach osobliwy blask.
Żyją na świecie, stanowią część życia innych ludzi, rozpoczęli
swoją ziemską podróż bez tobołków i bez sandałów.
Często bywają tchórzliwi i nie zawsze postępują tak jak trzeba.
Wojownicy światła cierpią z powodu nieważnych spraw, bywają
małoduszni, czasem uważają, że nigdy nie uda im się dorosnąć,
albo
sądzą, że nie są godni błogosławieństwa czy cudu.
Nie zawsze wiedzą, co właściwie robią na świecie i często
spędzają bezsenne noce, myśląc, że ich życie nie ma wcale sensu.
Dlatego są wędrownikami.
Ponieważ się mylą. Ponieważ zadają sobie pytania.
Ponieważ poszukują sensu i - z całą pewnością - kiedyś go odnajdą.
Zimowisko się skończyło. Niestety. Ale pozostały
z niego przyjaźnie. I otwartość. Otwartość na świat - bliski,
daleki. Na hufiec. Być może uda się nam, tym którzy tam byli,
stworzyć coś wielkiego? Przyszłość pokaże.
Wszyscy jesteśmy teraz bogatsi, o tak. I nie tylko o patenty,
ale o coś jeszcze. Co? Chętnie podzielimy się tą wiedzą, zapytani.
A teraz, do zobaczenia! |
|