Moja przeszłość, teraźniejszość
i przyszłość w drużynie młodszoharcerskiej

Gdy miałam 9 lat w moim domu bardzo często powtarzały się słowa "zbiórka", "obóz", "harcerstwo". Wszystko spowodowane było wstąpieniem mojego brata do harcerstwa i przeszłością moich rodziców związaną również z tą organizacją. Ich opowieści o zbiórkach o wspólnych wyjazdach z drużyną, ciągnęły mnie ku nowej przygodzie(harcerstwu).

Tak naprawdę to po raz pierwszy zetknęłam się z nim gdy zdałam do czwartej klasy. Pojechałam na obóz i już wtedy wiedziałam, że pozostanę w drużynie o wiele dłużej niż mi się wydawało.
Z początku harcerstwo było dla mnie wielką zabawą i przygodą. Podobało mi się to, że przebywałam wśród ludzi w swoim wieku. Fascynowało mnie zdobywanie sprawności. Dążyłam (dążę) do funkcji i stopni swoich przełożonych. Starałam (staram) się czynnie uczestniczyć w życiu szczepu i drużyny.
Po czterech latach bycia w drużynie zaczęłam traktować harcerstwo jako organizacje kształcącą na dobrego, kulturalnego, współczującego, opiekuńczego człowieka. Byłam na wyższych funkcjach - zastępowa i uczestniczyłam w kursie zastępowych, gdzie zbiórki prowadzone były intensywnie i interesująco. Pięłam się w górę.
Rok później skończył się kurs, a nasza drużyna zaczęła się "kruszyć" oraz nastąpiła zmiana kadry. Trzeba było, więc skupić się na zwiększeniu liczby osób w "Janinie".
Moje przebywanie w drużynie stało się monotonne: zbiórka, obóz, wycieczka. Rzadko kiedy udawało mi się wynieś coś nowego, gdyż zbiórki prowadzone były na poziomie dzieci co dopiero wstąpiły do harcerstwa. Jestem przekonana, że jednym z powodów były nasze egzaminy do liceum i nie organizowano nic specjalnie dla nas -starszych. Rozumiem, że dano nam się skupić na nauce. Ja jednak potrafiłam pogodzić jedno i drugie. Zaczęłam się zastanawiać, po co był mi ten kurs zastępowych, jeśli nie mogę skorzystać z mojej wiedzy i pomagać w organizowaniu zbiórek, wycieczek. Jednym słowem źle się czułam w drużynie, taka niepotrzebna.
Chciałam ruszyć dalej.
Byłam jak lekarz bez praktyk. Czy ktoś chciałby leczyć się u takiego lekarza? Raczej nie. Potrzebowałam zmiany.
Zdałam do liceum, pojechałam na obóz i zaczęłam się zastanawiać co mam dalej robić. Byłam pewna dwóch rzeczy: chcę pozostać harcerzem i chcę czegoś nowego. Nie wiedziałam tylko jak pogodzić te dwie rzeczy.
Nadarzyła się wspaniała okazja na rozwiązanie mojego problemu. Druhna Kasia Wojdyna zaproponowała mi przystąpienie do drużyny starszoharcerskiej, którą miała wspólnie prowadzić z druhem Marcinem Migdalskim.
"Dziewiąta fala" dawała mi pewność, że nie będę zaniedbywana i, że będę się dobrze czuła wśród ludzi miej więcej w moim wieku. Nie zrezygnowałam z "Janiny" , jeśli tylko czas mi na to pozwoli to chętnie oddam się pracy w drużynie młodszoharcerskiej, pomogę w organizacji zbiórek, itp. Jedynym dowodem na to, że tak się dzieje, jest mój udział w kursie drużynowych(młodszoharcerskich, gimnazjalnych) w czasie zimowiska 2001 roku, który pomoże mi poszerzyć horyzonty.
Jestem pewna, że moja dalsza kariera będzie owocna i z której będę bardzo dumna. Będę szczęśliwa, gdy zostanie mi zaliczona próba na harcerza starszego. Będzie to zarazem wielkie doświadczenie i kolejny szczebel w mojej karierze harcerza.

Jestem dumna z tego, że jestem harcerzem. Moją przyszłość wiążę ze szczepem 99 WDHiGZ "Dziewiątą falą" i "Janiną".

 

Małgosia Zwierzyńska